Naukowiec UMCS napisał o strzelaniu do protestujących. Sprawą zajmie się rzecznik dyscyplinarny
"Ja bym kazał strzelać do tego bydła" - w taki sposób kilka dni temu o demonstracji przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie napisał dr hab. Artur Górak, adiunkt w Instytucie Historii na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Władze uczelni poprosiły w poniedziałek naukowca o wyjaśnienia, a we wtorek skierowały sprawę do rzecznika dyscyplinarnego uczelni.
Chodzi o komentarz, jaki Górak zamieścił pod wpisem, który w czwartek pojawił się na profilu Racjonalna Polska na Facebooku o tym, że gdy tłum manifestował na Krakowskim Przedmieściu, prezydent wypoczywał w Juracie.
Profesor wdał się w dyskusję z jednym z internautów, w trakcie której napisał o strzelaniu do "bydła".
"Sformułowania nie licują z wykonywanym zawodem"
Gdy sprawę nagłośniły media, władze uczelni wydały oświadczenie, w którym odcięły się od opinii doktora pisząc m.in. iż sformułowania przez niego użyte "stanowią wyłącznie jego prywatną wypowiedź i nie licują z wykonywanym zawodem nauczyciela akademickiego".
"Rażące przekroczenie granicy wolności słowa w tych wypowiedziach godzi także w obraz Uniwersytetu, jako miejsca debaty naukowej, wymiany poglądów z poszanowaniem każdej ze stron, a także kształcenia studentów zgodnie z ideałami humanizmu, tolerancji oraz poszanowania praw i godności człowieka" - podkreślono.
Pisemne wyjaśnienia
Artur Górak w poniedziałek stawił się na uczelni i na prośbę rektora złożył pisemne wyjaśnienie.
We wtorek sprawę skierowano do rzecznika dyscyplinarnego uczelni. Jeśli ten wniesie o ukaranie naukowca, stanie on przed komisją dyscyplinarną.
Ta może orzec kary: upomnienia, nagany, nagany z pozbawieniem prawa do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelniach na okres nawet do 5 lat, a także pozbawienia prawa do wykonywania zawodu akademickiego.
Adiunkt przeprasza
Górak przeprosił za wpis.
"Tych kilka słów napisałem pod wpływem wzburzenia zupełnie inną sprawą, a i tak nie rozumiem teraz tych emocji. Absolutnie nie miałem na myśli wydawania rozkazów do zabijania, ale interwencję policji na wybryki w innej sprawie. Nie przeczytałem dokładnie posta kolegi i opublikowałem bezwiednie słowa, które nie wyrażają moich opinii o protestach w sprawie reformy sądownictwa. Nie uważam tych okoliczności za wytłumaczenie - napisał na Facebooku.
Poprosił o wybaczenie "wszystkich, którzy poczuli się urażeni" jego słowami". Tłumaczył, że napisał je "pod wpływem doniesień medialnych".
polsatnews.pl
Czytaj więcej