Katastrofa lotnicza w USA. Lądowali na autostradzie. Rozbita maszyna w ogniu
Niewielki samolot turystyczny rozbił się na autostradzie w pobliżu portu lotniczego w Santa Ana w Kalifornii (USA). Dwie lecące nim osoby zostały ranne. Życie uratował im strażak, który przypadkiem jechał drogą nieopodal lotniska. Gdy zobaczył płonącą maszynę nie zawahał się skoczyć w ogień.
Pilot samolotu turystycznego po awarii maszyny usiłował posadzić maszynę na pasie autostrady.
Jednak świadek wypadku lotniczego John Maffer powiedział, że raczej "walnął" w asfalt i uderzył w barierkę na poboczu.
Po uderzeniu samolot zapalił się.
- Zobaczyłem, że jakaś kobieta próbuje wyciągnąć z fotela pilota mężczyznę. Nie była duża, ale próbowała ze wszystkich sił. Pomyślałem, skoro ona może być tam - wśród płomieni - to ja też dam radę. Nie myślałem o własnym bezpieczeństwie - powiedział Maffer, który z zawodu jest strażakiem.
Mężczyzna uratował dwie osoby.
- Najpierw odsunąłem od samolotu kobietę, a później wyciągnąłem mężczyznę i położyłem go na trawie. O ile wiem, tuż po starcie nastąpiła awaria silnika awionetki. To cud, że pilotowi i pasażerce udało się przeżyć - powiedział strażak.
polsatnews.pl
Czytaj więcej