"Jakby je mordowali". Dzieci przechodzą biopsję szpiku bez narkozy. Wstrząsające wpisy rodziców
Rodzice chorych na białaczkę dzieci biją na alarm. W szpitalach w co najmniej pięciu dużych miastach przy biopsjach szpiku kostnego, nie stosuje się znieczulenia ogólnego. Minister zdrowia zapowiedział kontrolę. Jeden ze szpitali przekazał wieczorem Polsat News oświadczenie, że podjął decyzję, iż biopsje szpiku będą wykonywane u wszystkich pacjentów w znieczuleniu ogólnym.
Wszystko zaczęło od postu na Facebooku jednej z matek, która zapytała innych rodziców, czy ich dzieci miały biopsję szpiku wykonaną w znieczuleniu ogólnym.
Pod wpisem posypała się lawina komentarzy. Okazuje się, że są miejsca w Polsce, gdzie dzieciom podawane jest znieczulenie ogólne, dzięki czemu nie pamiętają one zabiegu. Jak się okazuje nie jest to jednak standard.
"Dla nas rzeźnia", "Nigdy więcej!"
Rodzice opisali na Facebooku przypadki ze szpitali w Poznaniu, Katowicach, Wrocławiu, Krakowie i Kielcach. Wspominają, jak kompletnie bezradni czekali na korytarzu, słysząc przeraźliwy krzyk swoich dzieci z gabinetu, podczas zabiegów w znieczuleniu miejscowym. To tylko niektóre z wpisów:
"Moja córka ma 4 lata - pamięta. »Mamo czy słyszałaś jak głośno płakałam. Tak bardzo mnie bolało«. W Krakowie w Prokocimiu rodzic nie
może być przy zabiegu przy dziecku."
"W Poznaniu tzw. głupi jaś, znieczulenie miejscowe, dormicum, dla nas rzeźnia."
"My też mieliśmy wątpliwą przyjemność takiej biopsji we Wrocławiu. Nigdy więcej!"
"Nie zapomnę nigdy tego rozrywającego krzyku z zabiegówki"
"Raz było nawet tak, że jak ... trzymała oddziałowa, to go prawie udusiła. Wrócił do pokoju, cała buzia w kropki sine, miał podawany tlen."
"Mój… również tylko w znieczuleniu miejscowym. To, co przeżywał jest nie do opisania. Poznań".
"Jakby je mordowali i ta nasza niemoc. Strasznie."
"Bartek pierwszy raz miał biopsję w miejscowym. Bardzo źle to znosił, okropnie krzyczał. Musieli go trzymać siłą."
"Moja mama za każdym razem tylko znieczulenie miejscowe. Widzę jak cierpi za każdym razem, a później jest wręcz agresywna. Nie da jej się uspokoić."
"W Krakowie mój już teraz pięciolatek, a biopsję miał kilkanaście razy od października 2015 r., w znieczuleniu miejscowym, a nawet podejrzewam, że to tylko głupi jaś. Nie zapomnę nigdy tego rozrywającego krzyku z zabiegówki... mojego dziecka".
Minister reaguje
Po nagłośnieniu sprawy przez dziennikarzy Polsat News, minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział kontrole w szpitalach.
- Właśnie się dowiedziałem, że jest taki problem. Trzeba pamiętać, że każde świadczenie jest wykonywane zgodnie z wiedzą medyczną, więc prawdopodobnie nie zawsze są wskazania do narkozy. Ale wszędzie tam, gdzie czegoś zaniedbano, wyślemy kontrolę i sprawdzimy jak to wygląda - powiedział Radziwiłł reporterowi Polsat News.
"Jak dotąd nie docierały uwagi rodziców"
W piątek wieczorem oświadczenie w tej sprawie wysłało Polsat News Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II. "W związku z pojawiającymi się w mediach doniesieniami dotyczącymi rodzaju znieczulenia stosowanego do zabiegów biopsji szpiku informujemy, że wywołany temat został przeanalizowany w odniesieniu do naszego ośrodka. (...) Podjęto decyzję, iż biopsje szpiku będą wykonywane u wszystkich pacjentów w znieczuleniu ogólnym, w przypadku których rodzice wyrażają zgodę na jego zastosowanie" - napisano.
Rzecznik prasowy szpitala, Wojciech Gumułka podkreślił, ze dotychczas stosowano znieczulenie miejscowe "z płytką sedacją", które w ocenie personelu medycznego było wystarczające. "Jeśli dziecko prezentowało wysoki poziom lęku, wykonywane było wówczas znieczulenie ogólne" - podkreślono.
Placówka poinformowała też, że jak dotąd do dyrekcji ani lekarzy prowadzących nie docierały żadne uwagi rodziców na temat stosowanego znieczulenia. Dodano, że "z całą pewnością nie zostałyby zlekceważone".
polsatnews.pl, Polsat News
Czytaj więcej