Ma przestawić płot o... centymetr. Wojna między sąsiadami
Rodziny Dziurów i Książków z miejscowości Gorajec Stara Wieś na Lubelszczyźnie od 7 lat toczą sądowy spór o ogrodzenie dzielące ich działki. Dziurowie twierdzą, że sąsiedzi stawiając je, zabrali im od 1 do 30 cm ziemi na odcinku płotu o długości 90 m. Sporny grunt wyceniany jest na 245 zł, ale obie strony są już tak skonfliktowane, że o odkupieniu go nie ma mowy.
Sąsiedzka walka o płot toczy się już ćwierć wieku. W pewnym momencie doszło do tego, że obok siebie stały aż trzy płoty. Każdy przedstawiał czyjąś wizję tego, jak powinna przebiegać granica działki.
Właścicielem obecnego ogrodzenia jest Marek Książek. Od lat próbuje on przekonać sąsiada Andrzeja Dziurę do swojej racji. Bezskutecznie. Z roku na rok sąsiedzki spór nabiera tempa.
- Te trzy ogrodzenia to był wstyd na całą wieś, ale tak trzeba było zrobić. Teraz płot stoi dobrze - zapewnił reportera "Interwencji" Książek.
Demontaż ogrodzenia za 9 tys. zł
Innego zdania jest sąsiadka "zza miedzy" Krystyna Dziura.
- Pan Książek zaczął niejako stawiać trwałe ogrodzenie. Uważaliśmy, że skoro tak się dzieje, to niech ono już będzie tak, jak trzeba. No i zaczęły się kłótnie, przepychanki, jak to między ludźmi - powiedziała.
Andrzej Dziura twierdzi, że pan Marek okradł go z części działki stawiając płot w niewłaściwym miejscu. Tym sposobem na długości blisko 90 metrów miał zabrać mu po jednym centymetrze terenu. Biegły wycenił sporny grunt na 245 zł. Rozebranie płotu będzie kosztowało blisko 9 tys. zł.
Spór doprowadził obu gospodarzy przed sąd. Ten przez 7 lat wydawał orzeczenia w sprawie konfliktu obu rodzin.
- Do tej pory zapadło kilkanaście, być może już nawet kilkadziesiąt wyroków i postanowień sądu. Zawsze wygrywaliśmy. Wygrywałem ja i moja żona - stwierdził Andrzej Dziura.
- Sąd dokonał rozgraniczenia i ustalił, że część ogrodzenia jest położona na działce państwa Dziurów. Marek Książek musi rozebrać tę cześć ogrodzenia - poinformował Antoni Batko z Sądu Rejonowego w Zamościu.
"Nie idzie się dogadać"
Wyrok nie przekonuje Zbigniewa Książka, ojca pana Marka. Twierdzi on, że sąsiad wygrał spór przez znajomości.
- On ma tam takich swoich kolegów, koleżanki w sądzie. W geodezji, wszędzie. Nie będziemy się wygadywać, bo to nic nam nie da – mówi pan Zbigniew.
- Nie idzie się z nim dogadać. W sądzie chciałem to wykupić, pięciokrotnie chciałem dać, ale w żadnym wypadku. To ma być rozebrane - dodał Marek Książek.
"Ja wiem, że ogrodzenie stoi dobrze"
Mimo że sąsiad ma prawomocny wyrok, Marek Książek nie zamierza rozbierać płotu. Tym razem sprawa trafiła do prokuratury. Pan Marek liczy, że ta wykaże błędy biegłego geodety. Wtedy sprawa mogłaby ponownie wrócić do sądu.
- Ja wiem, że ogrodzenie stoi dobrze. Granica od tamtych lat była w linii prostej. A teraz geodeta, biegły sądowy, krzywi mi tę granicę. Prawomocny wyrok sądu oparł się na fałszywej opinii biegłego. Ja tej sprawy nie odpuszczę - stwierdził Marek Książek.
- Sąsiad zawsze uważał, że to, co on powie, to jest rzecz święta. No, niestety prawnie wyszło inaczej. Wydaje mi się, że tak jak w znanym filmie: sąd sądem, a sprawiedliwość musi być... w tym wypadku po sąsiada stronie - skomentowała Krystyna Dziura, sąsiadka skonfliktowana z Książkiem.
"Interwencja"
Czytaj więcej