Monachium chce zakazać wjazdu dieslom do centrum. Media: bez zakazu miasto udusi się swoim dobrobytem
Niemieckie obszernie media komentują planowany w Monachium zakaz wjazdu do centrum miasta samochodów z silnikiem diesla. Byłoby to kolejnym po Stuttgarcie miasto z takim ograniczeniem w Niemczech. "Diesel nie ma przyszłości" - pisze portal Spiegel Online i prezentuje żarliwą dyskusję, jaką wywołał postulat nadburmistrza Monachium. Przeciwko pomysłowi protestują m.in. rzemieślnicy i handlowcy.
"Problemy z dostawą towarów, trudności dojeżdżających do pracy, bo komunikacja miejska jest przeciążona – ostrzegają różne związki. Egzystencja jednej trzeciej zakładów rzemieślniczych w Górnej Bawarii i połowa w Monachium byłaby zagrożona" - pisze Spiegel Online, cytując rzecznika izby rzemieślniczej. Murem stanęły także koncerny samochodowe, m.in. BMW mający swoją siedzibę w Monachium.
295 tys. diesle w Monachium
Z kolei dziennik "Süddeutsche Zeitung" zauważa, że bez tego zakazu "Monachium udusi się swoim dobrobytem". "Propozycja nadburmistrza (…) to dla wielu afront, ale to jedyna szansa dla przeżywającego boom miasta" - pisze monachijski dziennik w swoim internetowym wydaniu. Gazeta przytacza liczby: W latach 2012-2017 liczba zarejestrowanych w Monachium samochodów wzrosła z 660 tys. do 720 tys., przy czym 295 tys. to diesle.
Zakaz dla nich to nie tylko problem monachijczyków "kochających - jak inni Niemcy - swoje samochody". "Lobby i koncerny samochodowe (…) zawyją ze złości, także wiele innych firm, na których floty składają się samochody-diesle. Ale to wszystko tylko wyraźnie pokazuje, jak prawidłowy i konieczny jest sygnał z Monachium. Przebudzenie nie jest gromem z jasnego nieba - i tak na marginesie - nie jest całkiem dobrowolne" - pisze gazeta, wskazując na przekraczanie od dawna unijnych norm stężenia pyłów drobnych i tlenków azotu. A to z kolei ma nie tylko konsekwencje dla środowiska, ale i zdrowia mieszkańców. "Dlatego nacisk jest konieczny. Potrzebny jest nacisk sądów na landy i gminy, aby te zadbały o czystsze powietrze. Konieczny jest nacisk UE i niemieckiego rządu na producentów samochodów, aby inwestowali w najbardziej przyjazne dla środowiska technologie. I potrzebny jest przede wszystkim nacisk ze wszystkich stron na tych, którzy swoimi spalinami szkodzą zdrowiu innych" - twierdzi publicysta "Süddeutsche Zeitung".
"Ignorowanie problemu diesli rażącym niedbalstwem"
Regionalny dziennik z Norymbergii "Nürnberger Nachrichten" komentuje: "Zwykłe ignorowanie problemu diesli, tak jak to czyni m.in. minister transportu Alexander Dobrindt, to działanie między zaprzeczeniem rzeczywistości a rażącym niedbalstwem. Pomimo wszystkich badań i dobrze znanych zagrożeń, rząd federalny ciągle jeszcze wspiera olej napędowy przez niższe podatki - także z obawy, że lobby samochodowe wejdzie na barykady. Nadburmistrz Monachium mógłby (jeśli pozwoli mu na to jesienią Federalny Sąd Administracyjny) pójść za dobrym przykładem Stuttgartu i usunąć diesle ze śródmieścia, kiedy zanieczyszczenie powietrza jest za wysokie. Inne miasta powinny potem zrobić to samo."
"Neue Westfälische" z Bielefeld zauważa, że "jeszcze niedawno pojazdy z silnikiem diesla uchodziły za oszczędne, nie wymagające częstych napraw i przyjazne środowisku. Czasy te bezpowrotnie minęły, najpóźniej w momencie skandalu spalinowego z Volkswagenem i innymi producentami samochodów. Sprzedaż diesli znacznie spadła. Ale te, które jeszcze jeżdżą, zatruwają powietrze przez podwyższoną emisję tlenków azotu. Gminy mają teraz czarnego Piotrusia, bo to one muszą zapewnić dotrzymanie unijnych norm emisji spalin" - zauważa dziennik dodając, że wiele miast Nadrenii Północnej-Westfalii też o takim zakazie myśli.
Deutsche Welle
Czytaj więcej
Komentarze