Orban: dopóki rządzimy, będziemy odrzucać kwoty imigrantów
Dopóki na Węgrzech rządzi koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej, rząd węgierski będzie odrzucał obowiązkowe kwoty przyjmowania migrantów - oświadczył w poniedziałek w parlamencie premier Viktor Orban.
Nawiązując do przeprowadzonych przez jego gabinet konsultacji z ludnością, premier zapewnił, że tak długo jak w kraju będzie rządziła obecna koalicja, to nie podda się ona szantażowi Brukseli i będzie odrzucać obowiązkowe kwoty przyjmowania migrantów. Zadeklarował też, że w czasie, gdy on będzie premierem, to ogrodzenie na południowej granicy Węgier będzie stało.
Rząd węgierski przeprowadził w ostatnich miesiącach akcję wysyłania mieszkańcom kraju kwestionariuszy dotyczących m.in. nielegalnej imigracji oraz kompetencji państw narodowych w UE, pod hasłem "Powstrzymajmy Brukselę". Na akcję odpowiedziało prawie 1,7 mln obywateli. Orban powiedział, że dotąd opracowano 1,4 mln otrzymanych kwestionariuszy.
Bruksela "siedzi na koniu tyłem do kierunku jazdy"
Oceniając wyniki konsultacji premier powiedział, że większość Węgrów uważa, że Bruksela "siedzi na koniu tyłem do kierunku jazdy". Dodał, że "nie możemy pozwolić, by Bruksela przejęła od nas wodze".
Jego zdaniem wyniki konsultacji wskazują, iż większość Węgrów jest zdania, że nie wolno pozwolić na to, by Bruksela narzuciła Budapesztowi programy osiedlania cudzoziemców ani by wtrącała się w kwestię ustalania wysokości podatków, płac i opłat za media na Węgrzech.
Orban podkreślił przy tym, że UE to nie Bruksela, tylko dobrowolny związek niezależnych europejskich narodów, a Węgry nie są antyeuropejskie, a wręcz przeciwnie: rząd reprezentuje prawdziwie europejskie stanowisko i broni obowiązującego traktatu europejskiego, w tym pierwotnego podziału kompetencji między państwami członkowskimi i Brukselą. Według niego stanowisko Węgier się nie zmieniło, a tylko "Bruksela zmieniła szaty".
"Otwarcie stanęła po stronie terrorystów"
Ocenił też, że "Bruksela otwarcie stanęła po stronie terrorystów". Nawiązał w ten sposób do sprawy Syryjczyka Ahmeda H., który został w listopadzie skazany na Węgrzech na 10 lat więzienia za terroryzm. Parlament Europejski wezwał w maju do uruchomienia wobec Węgier art. 7 unijnego traktatu, wskazując, że sytuacja w tym kraju usprawiedliwia rozpoczęcie procedury, która może zakończyć się sankcjami. W rezolucji wspomniano m.in., że Ahmed H. został skazany w nieuczciwym procesie tylko na tej podstawie, że użył megafonu, by rozładować napięcie i rzucił trzy przedmioty w pograniczników.
Według Orbana "ewidentnie nieudolne kłamstwa Ahmeda H." są dla Brukseli ważniejsze niż bezpieczeństwo Węgier.
Krytyka Sorosa
Wyraził też pogląd, że w Brukseli "strącający miliony ludzi w nędzę spekulant finansowy" określa, "gdzie jest przód". Według niego europejscy przywódcy "biją pokłony" George’owi Sorosowi.
Soros jest od dłuższego czasu ostro krytykowany przez władze węgierskie. Orban oświadczył w lutym, że w coraz większej liczbie państw, także na Węgrzech, "w dodatku przed wyborami (parlamentarnymi) w 2018 roku, problemem jest to, że potajemnie próbuje się wpłynąć za pomocą zagranicznych pieniędzy na politykę węgierską". Wspomniał w tym kontekście o "rozciągającym się ponad granicami imperium George'a Sorosa". Orban zarzuca mu także m.in. podsycanie fali imigracji do Europy.
Podczas kończącej się w czwartek sesji parlamentu ma się odbyć m.in. głosowanie w sprawie projektu ustawy wprowadzającej obowiązek rejestrowania się organizacji pozarządowych otrzymujących z zagranicy co najmniej 7,2 mln forintów (23 tys. euro) w ciągu roku jako "organizacji wspieranych z zagranicy".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze