Z trojgiem dzieci na bruk. Sąd nakazał, gmina nie wypłaca pieniędzy
Grażyna Kornacka samotnie wychowująca troje dzieci straciła 39-metrowe mieszkanie. Gmina konsekwentnie odmawia jej wypłaty pieniędzy z funduszu alimentacyjnego, zasłaniając się nieprecyzyjnym orzeczeniem sądu. Jej dług wobec kobiety to już ponad 70 tys. zł. Pieniądze pozwoliłyby uniknąć licytacji mieszkania za długi byłego męża pani Grażyny. - Dlaczego ktoś skrzywdził moje dzieci - pyta kobieta.
Grażyna Kornacka od kilku lat samotnie wychowuje 15-letniego Kacpra, 9-letnią Oliwię i dwuletnią Olę. Żyją w dwupokojowym mieszkaniu w miejscowości Kikorze, w Zachodniopomorskiem. Mąż pani Grażyny zostawił rodzinę i wyjechał za granicę. Przez rok dobrowolnie płacił 800 zł miesięcznie na utrzymanie dzieci. Gdy przestał, kobieta poszła do sądu.
- Musieliśmy chodzić do lasu zbierać jagody i grzyby. Nieraz pomagałem mamie, żeby więcej zarobić - mówił reporterowi "Interwencji" 15-letni Kacper.
Sąd swoje, gmina swoje
Sąd Rejonowy w Goleniowie zasądził na rzecz pani Grażyny od jej ówczesnego męża kwotę 2000 zł miesięcznie tytułem kosztów utrzymania rodziny. Alimenty miały być wypłacane z funduszu alimentacyjnego przez gminę, ale tak się nie stało. Urzędnicy tłumaczyli, że sąd nie sprecyzował, na które dziecko i w jakiej wysokości pieniądze mają być wypłacane.
- Alimenty były przyznane na koszty utrzymania rodziny, a nie na dzieci. Fundusz alimentacyjny może wypłacać świadczenia na dzieci - stwierdził Emilian Pisarek, sekretarz gminy Osina.
"To jest sprawa ośrodka pomocy społecznej"
Gdy pani Grażyna poprosiła o pomoc prawnika, okazało się, że gmina źle zinterpretowała przepisy. Na tę chwilę urzędnicy są winni kobiecie ponad 70 tys. zł samych alimentów.
- Mamy przepis, zgodnie z którym w przypadku kiedy koszty utrzymania rodziny przysługują kilku osobom naraz i mamy łączną kwotę, to tę kwotę, przysługującą jednej osobie, ustala się, obliczając część z łącznej kwoty zasądzonej proporcjonalnej do liczby członków rodziny - tłumaczy Agnieszka Warian, pełnomocnik pani Grażyny.
Czyli koszty utrzymania rodziny dzieli się przez liczbę jej członków i każdemu z osobna wypłaca pieniądze
Reporter: przepisy prawa pozwalają państwu wypłacić kwotę 2000 złotych, dzieląc proporcjonalnie. Państwo źle zinterpretowali ten wyrok.
Emilian Pisarek, sekretarz gminy: to jest sprawa ośrodka pomocy społecznej.
Komornik zlicytował mieszkanie
Na rodzinę spadły kolejne problemy. Okazało się, że mąż pani Grażyny w ogóle nie spłaca swoich długów. Gdy zadłużenie urosło do ponad 16 tys. zł komornik zainteresował się 39-metrowym mieszkaniem pani Grażyny, które było wspólnym majątkiem byłych już małżonków.
- Dzieci się rano budzą i pytają: mamo, a jutro wrócimy tu? Ktoś zapuka, to pytają, czy to nie komornik. Muszę żyć, bo tylko ja im zostałam - powiedziała pani Grażyna.
Mimo trudnej sytuacji finansowej, kobieta starała się spłacać dług byłego męża. Nie chciała stracić mieszkania. Niestety w październiku 2016 roku doszło do licytacji wartego 65 tys. zł lokalu. Sprzedano go za połowę tej kwoty. Nowi właściciele zaproponowali pani Grażynie wynajem mieszkania za 800 zł miesięcznie lub eksmisję.
"Mama płacze po nocach"
Gdyby gmina zwróciła kobiecie 70 tys. zł zaległych alimentów, problemów by nie było. Kobieta mogłaby wziąć udział w licytacji swojego mieszkania. A tak przez błąd urzędników, którzy za nic mieli wyrok sądu, czteroosobowa rodzina wyląduje na ulicy.
- Już chyba nie mam szans, ale chciałabym odkupić to mieszkanie. Zawsze mówię: dlaczego ktoś skrzywdził moje dzieci? Ojciec ich oszukał, ale dlaczego teraz nas skrzywdzono? Dla nas to jest tragedia. Taka, której nie życzę najgorszemu wrogowi – rozpacza pani Grażyna.
- Nie wiem, gdzie się podziejemy. Mama płacze po nocach. Jak to się zaczęło, to potrafiłem siedem razy dzwonić po pogotowie, żeby przyjechali, bo się dusiła. Raz miała zawał serca - powiedział 15-letni Kacper.
"Nie chciałabym, żeby mi państwo wychowywało dzieci"
Do 30 kwietnia rodzina miała zapłacić pierwszy czynsz. Nie zrobiła tego. Do tej pory gmina nie oddała jej zaległych pieniędzy z alimentów. Kiedy to zrobi - nie wiadomo. Pani Grażyna musi w tej sprawie sądzić się z urzędnikami.
- Ja nie chciałabym, żeby mi państwo wychowywało dzieci. Córkę leczę, jest mi ciężko, ale kocham je. Chciałabym je wychować, ale nie wiem, czy wytrzymam. Nie mam już siły - podsumowała.
"Interwencja"
Czytaj więcej
Komentarze