Porwali ukraińskiego biznesmena. Zostali skazani na 4 i 5 lat
Na kary 4 i 5 lat więzienia skazał warszawski sąd okręgowy trzech mężczyzn, którzy mieli porwać ze szczególnym udręczeniem biznesmena z Ukrainy. Czwartemu, którego rola w sprawie - jak ocenił sąd - była najmniejsza, wymierzył karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Wyrok jest nieprawomocny. Obrona już zapowiada apelację. Prokurator Przemysław Nowak w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że decyzję o ewentualnej apelacji podejmie po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku.
Proces ruszył w grudniu 2016 r. Z ustaleń śledczych wynikało, że blisko rok wcześniej, w lutym 2016 r. oskarżeni Dawid Z. Łukasz M. , Wiesław Z. i Robert G., pod pozorem nawiązania współpracy biznesowej zwabili pokrzywdzonego do wynajętego domu pod Warszawą, a następnie uwięzili. Mieli znęcać się nad nim, bić go rękoma i pałką oraz używając gazu łzawiącego, a także dusząc założoną na szyję pętlą i przywiązując do łóżka. Mieli też grozić, że porwą i zgwałcą jego żonę.
W zamian za uwolnienie - mężczyźni mieli żądać 100 tys. euro lub 450 tys. zł, a także towarów o wartości 60 tys. zł oraz 20 ciężarówek z drewnem. Pokrzywdzony zgodził się na spełnienie części żądań, po czym - jak informowała już wcześniej prokuratura - został wypuszczony.
"Trudno było ustalić stan faktyczny"
Mężczyznom groziło do 15 lat więzienia. Na 5 lat więzienia sąd skazał Wiesława Z., który już wcześniej był skazany za podobne przestępstwa. Najniższą karę - rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata orzeczono wobec Roberta G. Sąd uznał bowiem, że jego rola w sprawie była najmniejsza.
Sędzia Beata Najjar, uzasadniając piątkowy wyrok, podkreślała, że w tej sprawie sąd stanął przed bardzo trudnym zadaniem "bo trudno było ustalić stan faktyczny".
- Sąd oceniając materiał dowodowy doszedł do wniosku, że zarówno oskarżeni ale i również pokrzywdzony nie mówią prawdy. W wielu elementach pokrzywdzony mijał się z prawdą - mówiła. Dodała, że biznesmen "w sposób nieprawdziwy i niezgodny z materiałem dowodowym" przedstawiał zdaniem sądu zarówno swoją wersje zdarzenia jak i pewne elementy swojego życia.
Nie przyznawali się do winy
Sędzia dodała, że sąd decydując o wymiarze kary musiał brać pod uwagę także to, że "pokrzywdzony nie cieszył się zbyt dobrą opinią i miał kłopoty z wiarygodnością biznesową".
Zaznaczyła również, że sąd dał wiarę tym zeznaniom pokrzywdzonego, które znalazły potwierdzenie w innych, zebranych w sprawie dowodach.
Łukasz M., Wiesław Z., Dawid Z. i Robert G. od początku nie przyznawali się do winy. W wyjaśnieniach podkreślali, że ukraiński biznesmen mścił się na nich w związku z prowadzonymi wspólnie interesami. Najobszerniejsze wyjaśnienia złożył Dawid Z. Mówił, że znał obywatela Ukrainy, pomagał mu w prowadzeniu interesów. Podkreślał, że ukraiński biznesmen wraz z żoną "żył ponad stan, wszystko robił na pokaz". Miał wielu wierzycieli, oszukiwał, wyłudzał towar, nadużywał alkoholu i marihuany.
Sugerował, że biznesmen został pobity na Ukrainie "przez ludzi, których się boi lub których nie zna", a winą obarczył ich.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze