Turcja: brak informacji, by zamachowiec z Manchesteru jeździł do Syrii
Zamachowiec samobójca z Manchesteru przejeżdżał przez Stambuł w drodze do Europy, ale nie było informacji o tym, aby podczas swoich podróży jeździł do Syrii - poinformowali w czwartek agencję Reutera przedstawiciele tureckich służb bezpieczeństwa.
Jak powiedzieli anonimowo, Turcja nie otrzymała żadnego ostrzeżenia z krajów europejskich na temat zamachowcy Salmana Abediego, więc pozwolono mu podróżować do Europy.
Opisując kroki Abediego przed atakiem, przedstawiciel tureckich służb bezpieczeństwa powiedział: "Mamy do czynienia z podróżami lotniczymi, zanim (Abedi) przybył do Europy. Najpierw podróżuje on do Europy, następnie do kraju trzeciego, a później do Stambułu i z powrotem do Europy". Rozmówca Reutera zastrzegł, że "trzeci kraj" to nie Syria.
- Nie przebywał w Turcji, nie wjeżdżał ani nie wyjeżdżał z Syrii podczas swych podróży; nie ma takich informacji - powiedział anonimowo Turek.
"Nagle się zradykalizował"
W środę francuski minister spraw wewnętrznych Gerard Collomb powiedział, że brytyjskie służby przekazały władzom Francji, iż mężczyzna podejrzany o przeprowadzenie zamachu bombowego w Manchesterze, prawdopodobnie wcześniej podróżował do Syrii.
- Obecnie wiemy tylko tyle, ile przekazali nam brytyjscy śledczy: osoba z brytyjskim obywatelstwem i libijskiego pochodzenia po podróży do Libii, a później prawdopodobnie do Syrii, nagle się zradykalizowała i postanowiła dokonać tego ataku - powiedział Collomb.
Pytany, skąd wie, że Abedi był w Syrii, szef MSW dodał, że takimi informacjami dysponują francuskie i brytyjskie służby wywiadowcze.
"Miał potwierdzone powiązania z IS"
Na pytanie, czy jego zdaniem zamachowiec miał wsparcie jakiejś organizacji terrorystycznej, Collomb odparł: "To nie zostało jeszcze ustalone, ale możliwe, że tak". - Abedi miał potwierdzone powiązania z Państwem Islamskim (IS) - dodał.
W poniedziałek wieczorem w Manchesterze doszło do ataku terrorystycznego, w którym zginęły co najmniej 22 osoby, w tym dwoje Polaków, a 119 zostało rannych. Zamachowiec zdetonował bombę po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande w mieszczącej 21 tys. osób hali widowiskowo-sportowej Manchester Arena. Do ataku przyznało się IS, które jest wypierane z terenów w Syrii i Iraku przez siły wspomagane przez Zachód.
W aresztach w Wielkiej Brytanii przetrzymywanych jest obecnie osiem osób, które według śledczych mogły mieć związek z zamachem. Dwie osoby - ojciec i brat zamachowca - zostały zatrzymane w Libii.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze