"Nie ograniczy praw kobiet" kontra "wzrost liczby aborcji". W programie #DorotaGawrylukZaprasza spór o pigułkę "dzień po" na receptę
Pigułka "dzień po" rozgrzała w środę emocje w Sejmie. Rząd chce, aby była dostępna tylko na receptę. Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina stwierdziła w programie #DorotaGawrylukZaprasza, że pigułka ta specjalnie jest skonstruowana tak, by "zabijać dziecko". Prof. Romuald Dębski, lekarz ginekolog ocenił, że ograniczenie sprzedaży tego leku poprowadzi do wzrostu liczby aborcji.
Zamach na zdrowie Polek - tak opozycja mówi o rządowym projekcie ograniczenia dostępu do tabletki "dzień po", który procedowano w środę w Sejmie. PiS tłumaczy, że wszystkie środki antykoncepcyjne powinny być wydawane na receptę.
- Projekt, który procedowaliśmy w środę, jest projektem, w którym pigułka "dzień po" zajmuje zaledwie 5 proc. - powiedziała posłanka PiS Joanna Kopcińska. Dodała, że projekt dotyczy m.in. dostępu do terapii ratujących życie. - Wszyscy skupili się na wycinku, czyli na tabletce "dzień po". Dla mnie jest to niezrozumiałe - stwierdziła.
Posłance odpowiedziała Joanna Mucha z Platformy Obywatelskiej. - Z tego, co pamiętam, kiedy ta ustawa stawała na rządzie nikt nawet nie wiedział, że znajduje się w niej ten zapis - zauważyła. - Była to próba wprowadzenia cichcem tego zapisu i zabronienia kobietom dostępu do antykoncepcji - dodała.
- Tabletka "dzień po" na receptę w żaden sposób nie ogranicza praw kobiet, tylko dba o ich zdrowie i bezpieczeństwo. Nam chodzi o bezpieczeństwo i zdrowie kobiet. Tabletka "dzień po" dostępna na receptę ma zagwarantować, aby to lekarz ocenił, czy tabletka może wywołać negatywne skutki u pacjentki czy nie - wyjaśniła posłanka Kopcińska.
"Przesunięcie miesiączki, nudności i wymioty to jedyne powikłania"
Do dyskusji włączył się prof. Romuald Dębski, lekarz ginekolog, który zapytał posłankę PiS, czy wie, jakie są działania uboczne tej tabletki. - Z tego co wiem od fachowców np. może być przeciwwskazana u kobiet, które chorują na depresję, przyjmują leki przeciwpadaczkowe, można być uczulonym na pewien składnik leku - odpowiedziała Kopcińska.
- Problemy, które mogą wynikać z tego, że zażyje się tę tabletkę, to przesunięcie miesiączki, nudności, wymioty. I to koniec. Nie ma żadnych innych powikłań - odpowiedział Kopcińskiej prof. Dębski.
- To nie jest lek, to nie jest środek, który cokolwiek leczy. Podstawowym problemem nie jest to, że ma skutki uboczne, a to, że on jest celowo tak skonstruowany, że zabija dziecko, które już się poczęło - powiedziała Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina.
Jak działa ellaOne
Prof. Dębski wyjaśnił, jaki jest mechanizm działania tabletki. Powiedział, że to lek, który zaburza mechanizm jajeczkowania i powoduje, że "dochodzi do jego przesunięcia o pięć dni".
- Między momentem współżycia i jajeczkowania może dojść do sytuacji takiej, kiedy ten okres sięga pięciu dni, tyle czasu plemniki są w stanie poczekać na komórkę jajową. Jeżeli poda się ten preparat w momencie, kiedy jest po współżyciu, ale przed jajeczkowaniem, przesuwa się je i plemniki obumierają, nie dochodzi do zapłodnienia - dodał.
Dostęp do służby zdrowia
- Najważniejszą częścią tego tematu jest to, żeby kobieta miała możliwość w sytuacji awaryjnej zareagować - zauważyła Joanna Mucha z PO.
- Wiemy doskonale, jak wyglądają kolejki do ginekologa, możemy być pewni, że w publicznej służbie zdrowia kobieta w ciągu jednego dnia nie uzyska wizyty u ginekologa i nie będzie miała szansy na to, żeby tę receptę dostać - dodała.
- Ta ustawa powoduje, że biedne kobiety zostaną bez możliwości zadziałania w tej sytuacji - podsumowała.
W dyskusji goście doszli do następujących wniosków:
O to, czy pigułka dzień po powinna być dostępna na receptę, autorzy programu pytali w sondzie na głównej stronie polsatnews.pl.
Aż 77,6 proc. głosujących odpowiedziała "nie". Na "tak" było 22,4 proc. głosujących
Wszystkie wydania programu są dostępne na portalu polsatnews.pl, w zakładce "Nasze Programy".
Polsat News
Czytaj więcej