Wiceszef MON: ministrowie z PO też wydawali czasowe upoważnienia dostępu do zastrzeżonych dokumentów
- Wszystkie trzy osoby, o których mówili parlamentarzyści PO (Wacław Berczyński, Kazimierz Nowaczyk i Bartłomiej Misiewicz - red.) miały wszystkie niezbędne, wymagane prawem dokumenty, żeby móc zapoznać się z archiwalną dokumentacją dot. przetargu - przekonuje wiceszef MON Michał Dworczyk. - Minister nie "doczytał" ustawy o dostępie do informacji niejawnych - odpowiada Marcin Kierwiński z PO.
MON zapowiedziało w poniedziałek, że jeśli PO zawiadomi prokuraturę ws. rzekomego przekroczenia uprawnień przez szefa resortu obrony - w związku z ujawnieniem tajemnic wojska - ministerstwo złoży wniosek o ściganie posłów PO za złożenie fałszywego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
"Decyzja szefa MON"
Wiceszef MON powtórzył na wtorkowej konferencji w Sejmie, że przewodniczący podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński, jego zastępca Kazimierz Nowaczyk i b. szef gabinetu politycznego MON Bartłomiej Misiewicz mieli poświadczenie bezpieczeństwa lub uzyskali dostęp na podstawie zgodnej z ustawą decyzji szefa MON.
Zapowiedź PO Dworczyk uznał za "przejaw wyjątkowego cynizmu i hipokryzji", argumentując, że ministrowie Bogdan Klich i Tomasz Siemoniak też wydawali czasowe upoważnienia.
- Pomimo wyjaśnień parlamentarzyści PO, zarówno w piątek, jak również w poniedziałek, wprowadzili Polaków w błąd, twierdząc, że osoby, które miały dostęp do archiwalnej dokumentacji związanej z postępowaniem na śmigłowce wielozadaniowe dla Wojska Polskiego, nie miały stosownych uprawnień - powiedział.
Poświadczenie SKW z marca 2017 r.
Wiceszef MON przedstawił poświadczenie bezpieczeństwa dot. Berczyńskiego wydane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. - Zostało wydane 21 marca 2017 r.
Dworczyk poinformował, że Berczyński wcześniej zapoznawał się z tajną dokumentacją na podstawie upoważnienia ministra obrony narodowej.
Upoważnienie to powołuje się na ustawę o ochronie informacji niejawnych z 5 sierpnia 2010 roku. - Przypominam - nie jest to ustawa pisana przez Prawo i Sprawiedliwość. W 2010 roku większość parlamentarną posiadała PO - podkreślił Dworczyk.
"Upoważnienie ministra wydane z naruszeniem ustawy"
Marcin Kierwiński (PO) przekonywał na późniejszej konferencji w Sejmie, że Dworczyk nie "doczytał" ustawy o dostępie do informacji niejawnych. - Nie wiem, czy dlatego, żeby wprowadzić w błąd opinię publiczną, czy może jest to wyraz (jego) niekompetencji - zaznaczył.
Przytoczył art. 4. ustawy o dostępie do informacji niejawnych, który stanowi, że "informacje niejawne mogą być udostępnione wyłącznie osobie dającej rękojmię zachowania tajemnicy i tylko w zakresie niezbędnym do wykonywania przez nią pracy lub pełnienia służby na zajmowanym stanowisku albo wykonywania czynności zleconych". - Nie jest tak, że każda osoba, która ma dostęp do informacji niejawnych, może zażądać każdych dokumentów niejawnych - podkreślił poseł PO.
Jak wyjaśnił, on sam ma wszystkie wymagane certyfikaty, co nie oznacza, że może iść np. do ministerstwa infrastruktury i poprosić o dokumentację na przetarg. - Przepis mówi jasno, że ma to być związane z wykonywaniem czynności służbowych, nie ma powodów, aby Berczyński miał dostęp do dokumentacji przetargowej w sprawie Caracali - podkreślił poseł PO.
Kierwiński powiedział też, że według wiedzy posłów PO, Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz, nie mieli wymaganych certyfikatów bezpieczeństwa, w momencie, gdy przeglądali dokumentację przetargową. Jak ocenił, te osoby miały jedynie upoważnienie ministra, które - według PO - zostało wydane z naruszeniem art. 4. ustawy o dostępie do informacji niejawnych.
Kontraktu nie podpisano
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wstępnie wybrało ofertę europejskiej grupy Airbus Helicopters.
Protestowały wtedy będące wówczas w opozycji PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu.
We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej, której podpisanie było warunkiem zawarcia kontraktu. Kontraktu nie podpisano - na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju, które negocjowało offset, uznało dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Według rządu PiS, oferta nie odpowiadała interesom ekonomicznym i bezpieczeństwa Polski, a wartość proponowanego offsetu była niższa od oczekiwanej.
PAP, Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze