"Marzy mi się, żeby policja przeliczyła mój kredyt". W "Śniadaniu w Radiu ZET" o frekwencji na "Marszu Wolności"
Polska
- Uważam, że to jest sporo osób, ale jeśli odniesiemy to do wysiłku, jaki włożyła opozycja w zorganizowanie tego marszu, to jest frekwencja wręcz kompromitująca - powiedział wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk. Odniósł się w ten sposób do frekwencji na sobotnim "Marszu Wolności". Policja poinformowała, że wzięło w nim udział 12 tys. osób, a warszawski ratusz - 90 tys.
Jak podkreślił Dworczyk, "trudno było przejechać przez Warszawę, żeby nie zobaczyć na każdej ulicy plakatu, billboardu, słupa oklejonego różnego rodzaju wezwaniami do udziału w tym marszu".
Zdaniem Dworczyka, "policja ma najbardziej wiarygodne dane" o frekwencji na marszu i "obiektywnie i bezstronnie podchodzi do tych informacji".
- To, co widziałem dziś na zdjęciach, to trudno uwierzyć, że tam było kilkadziesiąt tysięcy osób, raczej kilkanaście, ale to wiedza pozyskana z internetu, więc nie może być punktem odniesienia - dodał.
Jak zauważył, "warszawski ratusz wielokrotnie w przypadku demonstracji zaniżał frekwencję, jeśli demonstrowali przeciwnicy PO, a jeśli przyjechali zwolennicy tej formacji, to okazywało się, że są ich miliony".
Winą za te rozbieżności obarczył urzędników z ratusza, którzy są "z nadania PO".
Budka: media publiczne już dawno straciły wiarygodność
Z kolei zdaniem Borysa Budki, byłego ministra sprawiedliwości, marsz "będzie dobrym sygnałem dla ludzi, że warto być razem".
- Czuło się to, że idziemy wspólnie w takim pozytywnym marszu - flagi Polski, Unii Europejskiej, ale przede wszystkim uśmiech na twarzach ludzi, którzy tam byli. Cieszy mnie to, że jednak coraz więcej młodych ludzi zaczyna brać w tym udział - podkreślił.
- Marzy mi się, żeby osoby z policji, które są odpowiedzialne za to liczenie, np. przeliczyły mój kredyt, to wtedy bardzo chętnie płaciłbym tak niskie raty, jak oni przeliczają frekwencję na organizowanych przez nas marszach - powiedział Budka.
Podkreślił, że "już dawno media publiczne straciły jakąkolwiek wiarygodność". "Wiadomości" podały, że w marszu wzięło udział 15 tys. osób.
Budka zaznaczył, że organizatorzy marszu "mieli duże wątpliwości ilu będzie uczestników". - Zakładaliśmy, że może ok. 30 tys., okazało się, że było ok. 100 tys. - dodał.
"Niewątpliwy sukces organizacyjny"
Według byłego ministra sprawiedliwości marsz był "niewątpliwie sukcesem organizacyjnym". - Wiedzieliśmy, że niezależnie od frekwencji są już przygotowane komunikaty PiS - dodał.
- To była profesjonalna, dobrze zabezpieczona demonstracja z dwoma scenami - podkreślił.
Zapytany przez Łukasza Konarskiego o koszt organizacji marszu, poinformował, że zostanie on podany do informacji publicznej, ale wstępnie można powiedzieć, że "plus minus można liczyć kilkaset tysięcy złotych".
Budka powiedział, że "jest optymistą" i zakłada, że "pracą jesteśmy w stanie udowodnić, że jesteśmy najlepszą alternatywą dla Polski". - Przy urnach się przeliczymy panie ministrze, a nie w reżimowych, propagandowych mediach - zwrócił się do Dworczyka.
Ścigaj: PO jest w stanie zapewnić frekwencję i 200 tys.
Agnieszka Ścigaj, zapytana przez Beatę Lubecką, dlaczego Kukiz’15 nie wziął udziału w marszu opozycji i czy nie nakłada to na ten ruch łatki "cichego sojusznika PiS-u", odpowiedziała, że Kukiz’15 "nie włączył się w marsz PO, ale także nie włącza się w marsze PiS-u ani miesięcznice, więc z tą łatką to tak ostrożnie, bo gdybyśmy tak postępowali, to byśmy chodzili na te marsze".
- Jeśli chodzi o frekwencję, to nie jest jakiś wielki problem, bo PO jest przecież w stanie zapewnić frekwencję i 200 tys. Samych działaczy PO jest 30 tys., każdy przywiózłby po jednym członku rodziny, a PSL to 140 tys. członków. Dla nas jakoś specjalnie nie ma znaczenia ta frekwencja - dodała.
"Nie dokonaliście samooczyszczenia"
Podkreśliła, że członkowie Kukiz’15 "nawet popieraliby zmianę, gdyby PO miała coś do zaproponowania, a nie: zmieńcie znowu na nas, my już będziemy grzeczni".
- Nie dokonaliście samooczyszczenia, nie powiedzieliście, co zrobiliście źle. Polacy nie mają takiej krótkiej pamięci - zwróciła się do polityków PO.
- Gdyby był zawarty chociaż jeden element zmiany ustrojowej, systemowej, który Kukiz’15 proponuje, to byśmy nawet poszli w tym marszu - dodała.
- Na litość Boską, jeśli chcecie, żeby ludzie znowu wam uwierzyli, to jak się można inaczej oczyścić, jak nie powiedzieć: kłamaliśmy. Jak na marsz zapraszacie takich hipokrytów, jak Sławomir Broniarz (szef Związku Nauczycielstwa Polskiego - red.), który wcześniej nie miał nic przeciwko, że wyrzuciliście podpisy dotyczące reformy oświaty i sześciolatków, a teraz krzyczy o referendum i że nie można „mielić” podpisów i mu to nie przeszkadza, to sumienie nie pozwala w takim marszu uczestniczyć - zauważyła.
Sawicki: samych uczestników PSL było 10 tys.
Zdaniem Marka Sawickiego z PSL, "widać, że brak matury z matematyki przez ok. 20 lat sprawia, że z liczeniem od lat mamy problemy i każdy marsz jest liczony tak, jak kto chce".
- Samych uczestników PSL było ok. 10 tys., bo rejestrowaliśmy te wyjazdy i przyjeżdżające autokary - poinformował.
Zapytany o wypowiedź jednego z członków PSL, który w mediach powiedział, że przyjechał na marsz bez żadnych haseł, bo po prostu jest z PSL, Sawicki odpowiedział: "spokojnie, przede wszystkim trzeba zamanifestować swój sprzeciw wobec łamania demokracji i niszczenia konstytucji".
"Mówcie o tym, co robicie źle"
Według Sawickiego "Jarosław Kaczyński przestraszył się tego marszu" o czym ma świadczyć "zdecydowany" sposób, w jaki się do niego odniósł podczas swojego przemówienia w Szczecinie.
- Dzisiaj jest czas wolności i chciałabym żebyście wiedzieli o tym - zwracam się do uczestników marszu - że uczestnicząc w tym marszu i twierdząc, że dziś wolność jest zagrożona w gruncie rzeczy idziecie w przeciwnym kierunku niż sądzicie - mówił Kaczyński.
- Żartobliwym jest przedstawianie przez PiS rzekomego programu PO i dyskutowanie o tych postulatach, które przedstawiacie. Mówcie o tym, co robicie, co robicie źle. Wygaście swoje spory i kłótnie wewnętrzne, uporządkujcie sprawy MON-u i kwestie zakupu uzbrojenia, bo dziś nie wiemy na co te 2 proc. budżetu zostało wydane, a Antoni Macierewicz nie chce tego przedstawić. Nie udawajcie, że wszystko jest OK – podkreślił Sawicki, nawiązując do spotu PiS, w którym partia pyta potencjalnych wyborców, "czy chcą, by politycy PO urealnili ich sprawy".
Rabiej: będziemy wychodzili na ulicę regularnie
Zdaniem Pawła Rabieja z Nowoczesnej, "mało istotne jest ile osób wzięło udział w marszu, ale dużo bardziej istotne jest to, że słychać było autentyczny gniew na politykę PiS i nadzieję, że tę politykę można zmienić".
- Był uśmiech, ale była też determinacja - dodał.
- Ten protest trzeba podtrzymać. Myślę, że będziemy wychodzili na ulicę regularnie, wtedy, kiedy będzie potrzeba. Ten sprzeciw ma sens - podkreślił.
Mucha: to nie jest odzwierciedlenie nastrojów Polaków
Z kolei Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta zwrócił uwagę, że "trudno uznać marsz za sukces, skoro działaczy PO - nie mówiąc o tych, których PO zatrudniła na stanowiskach politycznych w urzędach marszałkowskich - jest więcej, niż wczoraj maszerowało".
- Myślę, że happening na zasadzie "zwołajmy się jako aktyw partyjny i przejdźmy ulicami Warszawy" nie jest odzwierciedleniem nastrojów Polaków, tylko odzwierciedleniem nastrojów PSL czy PO - powiedział.
- Wiem od kolegów z PO, że było wręcz polecenie, żeby angażować wszystkich funkcyjnych, radnych, osoby, które pełnią jakieś stanowiska z rekomendacji PO, tych osób jest więcej niż osób, które manifestowały - dodał.
Jak podkreślił, na sobotnim marszu widział "ludzi, którzy maszerują w imię swoich interesów partyjnych". - Nie mam przekonania, żeby tam ważne sprawy Polaków były podnoszone. Hasła na transparentach wyrażały bardzo głęboką niechęć do obecnej władzy środowisk, które w demokratycznych wyborach zostały odsunięte od władzy. Żadnych propozycji nie widziałem – dodał.
"Dość hejtu"
Zaznaczył, że "powątpiewa we wspólną listę opozycji w wyborach" przez "niechęć Grzegorza Schetyny do Ryszarda Petru i balansujący na granicy progu PSL". - Nie da się pogodzić wszystkich interesów - zaznaczył.
Poradził politykom opozycji, że "musieliby włączyć się do debaty merytorycznej". - Dość hejtu, trochę debaty merytorycznej - podkreślił.
- I mówi to w interesie apolitycznym, kompletnie niepolityczny minister z Kancelarii Prezydenta - ironizował Sawicki.
Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej