Dworczyk: Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz nie mieli dostępu do dokumentów ws. offsetu
Były szef podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński, jego zastępca Kazimierz Nowaczyk i były szef gabinetu politycznego MON nie mieli nic wspólnego z negocjacjami offsetowymi, a jedynie dostęp do archiwalnych dokumentów dotyczących wyboru śmigłowców - powiedział wiceszef MON Michał Dworczyk.
Wiceminister MON Bartosz Kownacki ujawnił też, że Berczyński - wbrew twierdzeniom posłów PO - miał certyfikat dostępu do informacji niejawnych. Z dokumentów, na które Kownacki się powołał, że wydano mu go 21 marca tego roku. - Mam nadzieję, że posłowie PO teraz przeproszą za formułowanie nieprawdziwych informacji - dodał.
- Wszystkie osoby, które zostały wymienione przez posłów PO jako rzekomo mające wpływ na przebieg negocjacji offsetowych, czyli pan dr Berczyński, pan dr Nowaczyk, pan dyrektor Misiewicz, wszystkie te osoby nie miały nic wspólnego ani dokumentacją dotyczącą postępowania offsetowego, ani z samym postępowaniem offsetowym - podkreślił Dworczyk w piątek na briefingu po kontroli posłów PO w MON, gdzie mieli oni dostęp do dokumentów w sprawie postępowań na śmigłowce.
Mieli dostęp do "dokumentacji archiwalnej"
Dworczyk zaznaczył, że ani dr Berczyński, ani żadna z wymienionych osób nie miały wpływu na negocjacje offsetowe. Powiedział też, że Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz otrzymali dostęp "do dokumentacji archiwalnej", czyli dotyczącej postępowania, które w MON zakończyło się we wrześniu 2015 r., czyli przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi (później rozpoczęły się negocjacje offsetowe prowadzone przez Ministerstwo Rozwoju).
Wiceminister tłumaczył, że w każdym ministerstwie są osoby, które mogą dekretować dokumenty, czyli przekazywać je innym osobom. W MON upoważnienie do tego mieli dyrektor Centrum Operacyjnego oraz dyrektor gabinetu politycznego ministra, czyli Misiewicz. - Dlatego też tak jak wieleset a może tysięcy innych dokumentów dokumenty, które wpłynęły na Klonową (siedziba ministra obrony - red.), otrzymały od niego dekretację tego samego dnia, kiedy otrzymał te dokumenty, a są to tysiące stron dokumentacji technicznej, dekretował je na pana dr. Nowaczyka. Następnego dnia dr Nowaczyk dekretował te dokumenty na dr. Berczyńskiego - tłumaczył wiceszef MON.
"Nie mamy nic do ukrycia"
- Stało się tak dlatego, że minister obrony narodowej tak jak każdy inny minister mógł upoważnić wskazaną przez siebie osobę do zapoznania się z taką dokumentacją. I działając na podstawie takiego ustnego upoważnienia pan dr Berczyński, pan dr Nowaczyk zapoznali się z tą - podkreślam - archiwalną, dotycząca postępowania zakończonego we wrześniu 2015 r. dokumentacją - podkreślił Dworczyk.
Zaznaczył też, że w przeciwieństwie do "standardów Platformy Obywatelskiej" obecne kierownictwo MON zdecydowało się pokazać dokumenty parlamentarzystom, którzy chcieli przeprowadzić kontrolę na podstawie przepisów ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. - My zmieniamy standardy, nie mamy nic do ukrycia, jesteśmy transparentni - podkreślił wiceminister.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze