Postrzelono go, gdy jechał samochodem. "Kula utkwiła centymetr od kręgosłupa"
Krzysztof Cywiński został postrzelony w szyję, kiedy jechał samochodem obwodnicą Kędzierzyna-Koźla na Opolszczyźnie. Kula przeleciała tuż przed głową jego żony. W samochodzie znajdował się jeszcze 8-letni wnuk mężczyzny. Tu cud, że pan Krzysztof przeżył. W jego szyi utkwiła czterocentymetrowa kula. Policja jest pewna, że wystrzelono ją z pobliskiej strzelnicy.
- Otrzymałem drugie życie, ale przeżyłem horror - mówi reporterowi "Interwencji" 55-letni Krzysztof Cywiński. Do postrzału doszło 8 kwietnia 2017 roku.
- Nagle potężny huk i poczułem uderzenie w szyję. Policja przyjechała, karetka. Na szybie widziałem dziurę o średnicy 10 cm. Jak drzwi się otworzyły, to szyba się posypała - wspomina pan Krzysztof.
"To mogło się przydarzyć każdemu"
- To jest bardzo popularna droga łącząca jedną część miasta z drugą. To mogło się przydarzyć każdemu. Dlatego mieszkańcy są zbulwersowani tą sprawą i wystraszeni o zdrowie i życie - dodał Grzegorz Stępień, dziennikarz portalu KK24.pl z Kędzierzyna-Koźla.
Postrzelony mężczyzna natychmiast trafił do szpitala, gdzie przeszedł kilkugodzinną operację. Z szyi pana Krzysztofa lekarze wyciągnęli prawie czterocentymetrowy pocisk.
- Pocisk został przekazany do badań. Pacjent miał bardzo dużo szczęścia. Wszystkie rany postrzałowe są groźne, a w szczególności w okolicach szyi. W tym przypadku żyły, nerwy i kręgosłup nie zostały uszkodzone - powiedział Maciej Sławski, ordynator Oddziału Chirurgii Szpitala Powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu.
- Lekarz stwierdził, że kula utkwiła centymetr od kręgosłupa. Ból był potężny, miałem ciemno w oczach. Żona w szoku, bo pocisk przeszedł jej obok twarzy, Miała powbijane szkiełka z szyby. Była w szpitalu - opowiada Krzysztof Cywiński.
Zabezpieczono 12 sztuk broni
Około 600 metrów od miejsca zdarzenia znajduje się strzelnica. Policjanci natychmiast tam pojechali. Okazało się, że kilku Czechów strzelało na niej z broni czarnoprochowej.
- Na strzelnicy przebywało 11 osób. Policjanci zabezpieczyli 12 sztuk broni i amunicję. Broń została przekazana do biegłego – poinformowała Marzena Grzegorczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
- W broni czarnoprochowej ładunkiem miotającym jest czarny proch. Taką broń można posiadać bez zezwolenia, jeżeli została wyprodukowana przed 1885 r. Współczesne repliki tej broni też możemy posiadać bez pozwolenia. Ładunek miotający sypie się do lufy, ubija, i dokłada ołowianą kulę. Celność to kilkaset metrów. Kiedyś na wojnach walczono tylko tą bronią - tłumaczy Bogdan Chmielarski ze sklepu rusznikarskiego "Łowca" w Rudzie Śląskiej.
"Strzelnica jest od 150 lat"
- Trudno uwierzyć, że ta kula tam doleciała, bo to broń czarnoprochowa. To nie jest wina strzelnicy, to wina człowieka. To był błąd, np. wystrzał w powietrze i nie ze stanowiska strzeleckiego. Strzelnica jest od 150 lat. Myśmy przejęli ją od wojska. Ma wały ochronne, a kulochwyt większy niż ustawa nakazuje. Odbywało się tam wiele treningów z broni czarnoprochowej i współczesnej i nic się nie wydarzyło - powiedział przedstawiciel strzelnicy.
"Interwencji" udało się porozmawiać z jednym z Czechów, którzy feralnego dnia ćwiczyli na strzelnicy. Mieszkaniec Ostrawy jest pewny, że winę za postrzelenie pana Krzysztofa ponosi osoba spoza strzelnicy.
- Nie jest powiedziane, że to było ze strzelnicy. Mógł strzelić ktoś inny. Tam strzelało dużo myśliwych po lesie, obok strzelnicy. W żadnym przypadku to nie nasza wina - zapewnił.
Jednak prokuratura nie ma żadnych wątpliwości. Kula, którą został postrzelony pan Krzysztof, jest ołowiana, a myśliwi takich nie używają. Strzał musiał więc oddać jeden z Czechów.
- Wysłaliśmy pismo do prezydenta Kędzierzyna-Koźla, żeby do czasu wyjaśnienia sprawy ta strzelnica nie była oddana do użytku. Trzeba sprawdzić, czy była dobrze zabezpieczona - poinformowała Marzena Grzegorczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Winna strzelnica czy strzelec?
Teraz śledczy będą musieli ustalić, gdzie popełniono błąd: czy wina leży po stronie człowieka, który oddał strzał w nieodpowiednim miejscu, czy może strzelnica nie jest odpowiednio zabezpieczona.
- Szczęście w nieszczęściu, że przeżyłem. Można się wszystkiego spodziewać: zawału serca, wypadku samochodowego, ale takie coś? – podsumował postrzelony Krzysztof Cywiński.
"Interwencja"
Czytaj więcej