MEN chce zrezygnować z nauczania indywidualnego w szkołach
MEN proponuje rezygnację z nauczania indywidualnego w szkołach i przedszkolach; dzieci, które tego wymagają miałyby uczyć się w domu. Protestują rodzice dzieci z niepełnosprawnościami. To pozbawianie dzieci kontaktu z rówieśnikami - mówią.
Nauczanie indywidualne może być prowadzone w domu ucznia albo w szkole. Z tej formy kształcenia korzystają np. dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, w trakcie leczenia onkologicznego, po operacjach, z obniżoną odpornością.
- Niektóre z nich po prostu przychodzą do szkoły wtedy, kiedy mogą. I zabieranie dziecku, które walczy z ciężką chorobą możliwości pójścia do szkoły i kontaktu z rówieśnikami jest niezrozumiałe - powiedziała Agnieszka Niedźwiedzka ze Stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci im. Hansa Aspergera, które pomaga dzieciom z ukrytymi niepełnosprawnościami.
Zmiany związane z reformą edukacji
Zmianę przepisów zaproponowano w projekcie rozporządzenia "w sprawie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego dzieci i indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży", które jest konieczne w związku z reformą edukacji, likwidującą gimnazja.
MEN chce zrezygnować zapisu, który pozwalał na organizowanie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego oraz indywidualnego nauczania na terenie przedszkola lub szkoły. Jak uzasadnia - ta forma kształcenia przeznaczona jest tylko dla dzieci i młodzieży, których stan zdrowia "znacznie utrudnia lub uniemożliwia" realizację obowiązku nauki. Obecnie zaś - jak zwraca uwagę MEN - nauczanie indywidualne w szkołach i przedszkolach obejmowało także uczniów sprawiających trudności wychowawcze, niedostosowanych społecznie.
Według MEN, powinni oni być w szkołach objęci wsparciem odpowiednim do zdiagnozowanych potrzeb czyli pomocą psychologiczno-pedagogiczną lub kształceniem specjalnym, z kolei szkoła powinna usuwać bariery utrudniające funkcjonowanie uczniów (np. architektoniczne).
MEN przewiduje przepisy przejściowe, tzn. uczniowie, którzy przed dniem 1 września 2017 r. uzyskali orzeczenie o potrzebie kształcenia indywidualnego, które może być prowadzone w szkole czy przedszkolu, będą je kontynuować do "czasu, na jaki zostało wydane orzeczenie".
"Więcej szkód niż pożytku"
Według Agnieszki Niedźwiedzkiej ze Stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci, zmiany w rozporządzeniu przyniosą więcej szkód niż pożytku. Jak podkreśliła, przesłanki jakimi kieruje się MEN są słuszne, gdyż nauczanie indywidualne często służy "wypychaniu dzieci chorych czy niepełnosprawnych ze szkół, bo te są niedostosowane do ich potrzeb".
- Całkowita likwidacja nauczania indywidualnego w szkołach nie doprowadzi do tego, że te problemy znikną - powiedziała Niedźwiedzka.
- Czy kiedy zlikwidujemy nauczanie indywidualne z włączaniem do grupy rówieśniczej na terenie szkoły, to dzieci z zachowaniami trudnymi dostaną pomoc psychologiczno-pedagogiczną, która umożliwi im pełne uczestnictwo w lekcjach? Nie, MEN nie gwarantuje takiej pomocy, mówi wprawdzie w rozporządzeniu, że szkoła powinna ją zapewnić, ale szkoła nie ma na to pieniędzy. Dodatkowo dzieci z chorobami przewlekłymi, zaburzeniami zachowania czy chorobami psychicznymi nie mają prawa do kształcenia specjalnego - powiedziała Niedźwiedzka.
- Czy jak zlikwidujemy nauczanie indywidualne na terenie placówek oświatowych, znikną w nich bariery architektoniczne, pojawią się czytniki brajlowskie, nauczyciele, którzy wiele miesięcy nie radzili sobie z dzieckiem, nagle będą potrafili do niego dotrzeć? - pytała.
Ponadto - jak zaznaczyła - możliwość nauczania indywidualnego na terenie szkoły jest niezwykle ważna dla dzieci, które muszą uczyć się indywidualnie, ale nie mają do tego warunków w domu.
"Zabiorą dzieciom możliwość rozwoju społecznego"
- Ten brak warunków może wynikać z niewydolności wychowawczej rodziców, ale czasem wystarczy że dziecko, które ma orzeczenie o potrzebie nauczania indywidualnego mieszka w małym mieszkaniu, gdzie jest też babcia z demencją albo niemowlak, bo urodził mu się brat czy siostra. Wtedy naprawdę lepiej dla tego dziecka, żeby przynajmniej co kilka dni chodziło do szkoły, bo tam się czegoś nauczy, w domu niekoniecznie - powiedziała Niedźwiedzka.
- Dodatkowo podstawową grupą odniesienia dla dziecka jest grupa rówieśnicza - szkolna lub przedszkolna. Nowe przepisy zabiorą dzieciom objętym nauczaniem indywidualnym możliwość rozwoju społecznego - dodała. Zwróciła też uwagę, że tygodniowy wymiar godzin indywidualnego nauczania, który przewidziano w rozporządzeniu to np. od 6 do 8 godzin dla uczniów klas I-III szkoły podstawowej, od 8 do 10 godzin dla klas IV-VI szkoły podstawowej i odpowiednio więcej w starszych klasach. Jak zauważa Niedźwiedzka, niektórym uczniom to nie wystarcza do opanowania podstawy programowej, dlatego uzupełnienie tego nauczania możliwością uczestnictwa w części zajęć w klasie jest tak ważne.
Wiceminister edukacji Maciej Kopeć powiedział w środę, że dyskusja na temat nauczania indywidualnego toczy się od pewnego czasu i "budzi różne oceny i emocje". On sam - jak zaznaczył - widzi "pozytywy tego rozwiązania, ale wsłuchuje się też w głosy krytyczne". Kopeć nie wypowiedział się przesądzająco co do ostatecznej treści rozporządzenia, które jest obecnie w fazie konsultacji. Sprzeciwiający się zmianom rodzice zapowiadają, że przekażą swoje stanowisko MEN.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze