Jechał rowerem pod prąd, bo myślał, że można. Chwilę później wpadł pod samochód
W poniedziałek rano w centrum Gliwic doszło do groźnie wyglądającej kolizji rowerzysty z samochodem osobowym. Mężczyzna jechał jednośladem "po prąd" ulicą jednokierunkową. Całe zdarzenie nagrały kamery monitoringu miejskiego.
Rowerzysta chwilę wcześniej wypożyczył rower z miejskiej wypożyczalni, po czym jak gdyby nigdy nic jadąc "pod prąd" odcinkiem ul. Zwycięstwa, wjechał na skrzyżowanie z Dolnych Wałów. W tym samym momencie na skrzyżowanie wjechał prawidłowo jadący samochód osobowy. Kierujący skodą z pewnością nie spodziewał się rowerzysty, bo nie zdążył nawet zahamować. Rozpędzony rowerzysta uderzył w auto po czym przefrunął nad jego maską. Na szczęście prędkość samochodu nie była duża, więc wszystko skończyło się jedynie na siniakach i strachu.
Przybyli na miejsce policjanci po wysłuchaniu opinii uczestników i zasięgnięciu informacji od operatora monitoringu zdecydowali, że winny kolizji jest cyklista. Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 250 zł.
Myślał, że zakazy nie dotyczą rowerów
Jak wynika z policyjnych ustaleń mężczyzna zdawał sobie sprawę, z tego, że ulica jest jednokierunkowa, jednak myślał, że zakaz nie dotyczy rowerów i jednośladami można jeździć ulicami jednokierunkowymi w każdą stronę.
Policja ku refleksji i przestrodze opublikowała film z miejskiego monitoringu. Obraz celowo ma pogorszoną jakość obrazu, bo jak przyznają policjanci nie chodzi w nim o szczegóły, lecz zobrazowanie zagrożeń dla kierowców i, przede wszystkim, rowerzystów.
Funkcjonariusze przypominają również, że polskie prawo nie przewiduje obowiązku ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej dla rowerzystów i rzadko zdarza się, by użytkownicy dwóch kółek takowe ubezpieczenie posiadali. Cykliści powinni więc pamiętać, że powodując kolizję z samochodem, za wyrządzone szkody muszą zapłacić z własnej kieszeni.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze