Protesty przeciwko prezydentowi Wenezueli. Już pięć osób nie żyje
Do pięciu wzrosła w czwartek liczba osób, które zostały zabite od początku kwietnia podczas protestów przeciwko prezydentowi Wenezueli Nicolasowi Maduro, oskarżanemu przez opozycję o dyktatorskie rządy.
Jak poinformowało źródło w prokuraturze generalnej, ostatnią ofiarą śmiertelną jest 32-latek, który został postrzelony na wtorkowej demonstracji w stanie Lara, na północnym zachodzie kraju. Mężczyzna zmarł w czwartek o świcie na skutek ran postrzałowych.
Deputowany z tego stanu Alfonso Marquina poinformował na Twitterze o "kolejnej ofierze dyktatury".
"Nieuprawnione użycie gazu łzawiącego i zatrzymywanie przypadkowych osób"
We wtorek wieczorem podczas protestów w stanie Lara zabici zostali również 13-latek oraz 36-latek. Dwaj 19-letni studenci zginęli w podobnych okolicznościach 6 i 11 kwietnia.
Opozycja oskarża policję i gwardię narodową o nieuprawnione użycie gazu łzawiącego i zatrzymywanie przypadkowych osób, które przebywają w pobliżu miejsc, gdzie odbywają się protesty.
- Celem tej walki jest to, aby protesty się wyczerpały, i sprawdzenie, kto złamie się jako pierwszy - powiedział w nagraniu opublikowanym na Twitterze opozycyjny deputowany Freddy Guevara.Według opozycji Maduro udowodnił światu, że jest dyktatorem, gdy pod koniec marca usłużny wobec niego Sąd Najwyższy przejął uprawnienia Zgromadzenia Narodowego. Pod międzynarodowym naciskiem, a jednocześnie wskutek interwencji niektórych polityków związanych z prezydentem wycofał się częściowo ze swych decyzji.
Przeciwników Maduro rozgniewało także pozbawienie w ub. tygodniu na 15 lat prawa do startu w wyborach Henrique Caprilesa, gubernatora stanu Miranda w środkowej części kraju i lidera opozycji, który był jej dwukrotnym kandydatem w wyborach prezydenckich.
Braki żywności i leków
Oprócz kryzysu politycznego Wenezuela, w której od 1992 roku przeprowadzono trzy nieudane zamachy stanu, boryka się z dotkliwymi brakami żywności i leków praz szalejącą hiperinflacją. Zamieszkany przez 30 mln ludzi kraj, który postawił wszystko na produkcję surowców energetycznych, ma ogromne problemy od czasu spadku cen ropy naftowej.
Według agencji Reutera niepokojące dla Maduro jest to, że w tym tygodniu protesty wybuchały także w tradycyjnie prorządowych slumsach i ubogich dzielnicach, których mieszkańcy m.in. blokowali ulice. We wtorek podczas demonstracji prorządowej w stanie Bolivar na południowym wschodzie kraju tłum przedarł się przez policyjny kordon, przerwał przemówienie Maduro i zaczął obrzucać go różnymi przedmiotami. W czwartek z powodu ulewnych deszczy w Caracas frekwencja na protestach nie była wysoka. Do południa zebrało się tam kilkaset osób.
Kilkuset demonstrantów maszerowało w mieście Maracaibo przy granicy z Kolumbią, trzymając transparenty z napisami "Nie dla dyktatury!" i wymachując wenezuelskimi flagami. Niewielkie demonstracje odbyły się też w Ciudad Guayana w stanie Bolivar, gdzie protestujący wykrzykiwali "chcemy wyborów teraz!".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze