U ujścia Wisły zaginął paralotniarz. Policja szuka 48-latka
Mężczyzna wyleciał z okolic wsi Błotnik (woj. pomorskie) w niedzielę o godz. 7 rano. W południe jego zaginięcie zgłosił ojciec. 48-latka do nocy szukało niemal stu mundurowych, w tym strażacy z psami, policjanci, straż graniczna i Marynarka Wojenna. W poniedziałek o godz. 8 wznowiono akcję. Skrzydło paralotni mężczyzny ma kolor pomarańczowo-niebieski.
Zawiadomienie o zaginięciu otrzymała policja w Pruszczu Gdańskim w niedzielę około godz. 12.
Wystartował w niedzielę rano
- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że paralotniarz wystartował około godziny 7 rano z okolic Błotnika (pow. Pruszcz Gdański). Zaginięcie zgłosił jego ojciec - powiedziała polsatnews.pl asp. szt. Marzena Szwed-Sobańska z Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim.
Ostatni raz paralotniarza widziano w okolicy Wyspy Sobieszewskiej. Jego telefon po raz ostatni logował się z gdańskich Stogów.
W akcji poszukiwawczej w poniedziałek uczestniczą m.in.: policjanci z Pruszcza Gdańskiego, referat wodny Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa Marynarki Wojennej z Gdyni, dwie łodzie motorowe, jedna łódź straży granicznej i pluton Oddziału Prewencji Policji w Gdańsku.
Leciał nad mostem, wpadł do rzeki
Wędkarz siedzący na brzegu rzeki Łyny uratował życie paralotniarzowi w Bartoszycach (woj. warmińsko-mazurskie). Pilot przelatywał na niewielkiej wysokosci w okolicach mostu nad Łyną. Wtedy skrzydło zahaczyło o linię energetyczną.
"Jak wynika z relacji świadków, uderzenie było na tyle silne, że »druty elektryczne pękały jak zapałki«" - podała Komenda Wojewódzka Policji w Olsztynie.
Paralotniarz wpadł do rzeki Łyny. Mężczyznę wyciągnął z wody znajdujący sie w pobliżu wędkarz.
"Z jego relacji wynikało, że latem w tym miejscu rzeka jest płytka, ale o tej porze roku wody jest dużo i gdyby nie fakt, że potrafi pływać, ciężko byłoby mu wyciągnąć na brzeg tonącego mężczyznę" - podała policja.
Przyczynę wypadku wyjaśni dochodzenie policji.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze