Zabraknie pieniędzy na emerytury? "Sytuacja nie jest gorsza niż w poprzednich latach"
Sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nie jest gorsza niż w poprzednich latach, gdy było wyższe bezrobocie - mówi minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. "Nic dramatycznego się nie dzieje" - dodała. Tak Rafalska skomentowała w Polskim Radiu doniesienia poniedziałkowej "Rzeczpospolitej", że w 2018 r. na wypłaty emerytur może zabraknąć nawet 63 mld zł.
Według "Rz" ten czarny scenariusz, przygotowany w ZUS, to efekt najnowszej prognozy wpływów i wydatków FUS na najbliższe pięć lat. Zdaniem "Rz" dokument, który trafił w piątek na biurko premier Beaty Szydło, zakłada trzy scenariusze. Optymistyczny przewiduje, że mimo nabycia od 1 października 2017 r. prawa do świadczenia z ZUS przez dodatkowe 350 tys. osób (w związku z obniżeniem wieku emerytalnego) do 47 mld zł zmniejszy się dziura finansowa w ZUS. Scenariusz pośredni zakłada, że deficyt w przyszłym roku wyniesie 54,7 mld zł. "Pesymistyczny scenariusz zakłada, że wszyscy uprawnieni zdecydują się pójść na emeryturę i wzrośnie bezrobocie. Oznaczać to będzie konieczność dofinansowania przez państwo aż 63 mld zł deficytu" - pisze "Rz. Według niej ZUS prognozuje, że dziura w FUS w kolejnych latach będzie rosła. W najgorszym wariancie może sięgnąć nawet 85 mld zł w 2022 r.
"Mamy najlepszą sytuację na rynku pracy"
Pytana o te doniesienia, minister odpowiedziała, że "te prognozy ZUS przedstawia i one są w tych trzech wariantach". - Jestem zwolennikiem prezentowania tej sytuacji finansowej opartej o twarde stąpanie po ziemi, a więc nie nadmierny optymizm - dodała.
Powiedziała zarazem, że "wariant pesymistyczny mówi, iż bezrobocie będzie wynosiło prawie 10 proc., co jest nieprawdopodobne, bo mamy najlepszą sytuację na rynku pracy". Podkreśliła, że wariant ten "zakłada, że 100 proc. osób (...) skorzysta ze świadczenia emerytalnego, a wiemy, że korzysta z tego 82 proc.". - Jestem przekonana, że skorzysta z niego jeszcze mniej - zaznaczyła.
- Mówię o tym, że wzrost gospodarczy będzie tam 1 czy 2 proc., a wiemy, że poprawia się koniunktura, więc musimy mówić o tym realnym wariancie, który pokazuje deficyt, który jest jakby też stałą sytuacją. To, że jest stałą sytuacją, to ja tego nie usprawiedliwiam - powiedziała minister. - Ważna jest struktura przychodów FUS, a więc to, czy wpływy z tytułu składek (...) są w miarę stałe - dodała.
- Trzeba powiedzieć, że przy tych prognozach ZUS utrzymuje wydajność, wydolność na poziomie 70 proc. Nie jest to komfortowa sytuacja oczywiście, bo budżet musi co roku dokładać sporą dotację do tego, żeby była zagwarantowana płynność wypłacalności świadczeń emerytalno-rentowych - oświadczyła.
"Sytuacja nie jest gorsza niż w poprzednich latach"
- Ale zwracam uwagę, że tu się też nic dramatycznego nie dzieje: bardzo dobra sytuacja na rynku pracy, wzrost minimalnego wynagrodzenia, wprowadzenie stawki godzinowej, ozusowanie umów zlecenia, wzrost wynagrodzeń i niskie bezrobocie - to powoduje, że sytuacja FUS i w poprzednim, i w tym roku, nie jest gorsza niż była wtedy, kiedy bezrobocie wynosiło 13 czy 14 proc. - powiedziała Rafalska.
Minister mówiła też, że po roku program 500+ "stoi mocno na nogach". Podała, że korzysta z niego ponad 3 miliony 820 tys. dzieci, tj. 55 proc. wszystkich polskich dzieci do 18. roku życia. Program, jak wskazała, kosztował dotychczas 19 mld zł, co w cyklu całorocznym wyniesie ponad 23 mld zł.
Według Rafalskiej, w styczniu br. urodziło się o 4,2 tys. dzieci więcej niż w styczniu 2016 r. - To jest kolejny miesiąc, w którym utrzymuje się ta skokowa tendencja wzrostowa - dodała. - Nie możemy powiedzieć, że to już trwała tendencja, bo to stosunkowo krótki okres - zastrzegła. Podkreśliła, że trzeba zbadać, czy to jest pierwsze dziecko, czy też kolejne. - Muszą być pogłębione analizy, żebyśmy mogli powiedzieć więcej - powiedziała.
Zdaniem Rafalskiej, "absolutnie wyraźnie widać wpływ programu 500+, oprócz wpływu, jaki na decyzję rodziców wywiera oczywiście też sytuacja na rynku pracy, łatwość znalezienia zatrudnienia bądź wzrost wynagrodzeń". Poinformowała, że jest jeszcze za wcześnie na nakreślenie "mapy urodzin", gdzie dzieci rodzi się najwięcej. - Porodówki pękają w szwach też w dużych miastach - zaznaczyła.
Pytana, czy w programie 500+ będą zmiany w zależności od dochodów rodziny, minister odparła, że budzi to emocje. - Siłą tego programu jest jego uniwersalność, powszechność - podkreśliła.
PAP
Komentarze