"Hoss" pozostanie w areszcie
O kolejne trzy miesiące, do czerwca, przedłużył warszawski sąd areszt Arkadiuszowi Ł. ps. Hoss, który według śledczych jest liderem jednej z największych i najprężniej działających grup zajmujących się wyłudzaniem pieniędzy tzw. metodą na wnuczka.
Ł. przebywa obecnie w areszcie na warszawskiej Białołęce. W poniedziałek został doprowadzony do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotów.
Posiedzenie było niejawne. "Hossa" konwojowali policjanci w kominiarkach. Podczas posiedzenia dot. przedłużenia aresztu skarżył się on m.in. na problemy zdrowotne. Także jego mecenas Aleksander Kowzan wnioskował o umieszczenie mężczyzny w szpitalu i przeprowadzeniu mu szeregu badań.
Podkreślał, że jego klient uskarża się m.in. na bóle w klatce piersiowej i nie ma odpowiedniej opieki medycznej w areszcie.
Obawa ucieczki i ukrywania się
Sąd do tego wniosku się przychylił, uznał - jak poinformował mec. Kowzan - że przeprowadzenie badań jest konieczne. - Sąd ma wystąpić do dyrektora aresztu, by ten ocenił czy badania można przeprowadzić na terenie aresztu czy konieczne będzie przewiezienie mojego klienta do szpitala MSWiA, gdzie już wcześniej go badano - powiedział.
Przedłużenie aresztu sąd uzasadniał obawą ucieczki, ukrywania się i wysoką karą jaka Arkadiuszowi Ł. grozi.
Wielomilionowe wyłudzenia
"Hoss" jest podejrzany w śledztwie prowadzonym przez warszawską prokuraturę okręgową o cztery oszustwa na łączną kwotę ponad 1,4 mln zł dokonane m.in. w Niemczech, Austrii i Luksemburgu. Członkowie jego grupy mają na swym koncie wielomilionowe wyłudzenia; średnio, przy jednorazowych oszustwach, były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.
Ł. po raz pierwszy został zatrzymany na początku lutego na warszawskiej Woli. Prokuratura chciała jego aresztowania, ale Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał, że areszt w tej sprawie nie będzie konieczny i wyznaczył mu dozór policji, z którego mężczyzna się nie wywiązywał.
Sąd okręgowy rozpatrując zażalenie prokuratury zdecydował w połowie lutego o aresztowaniu "Hossa", mężczyzna jednak uciekł.
Zgolił włosy i brodę
Wystawiono za nim list gończy, a w poszukiwania zaangażowali się policjanci ze specjalnej grupy poszukiwawczej z Poznania, zwanej "łowcy cieni". 16 marca zatrzymali go na warszawskim Żoliborzu.
Mężczyzna ukrywał się w wynajmowanym mieszkaniu; aby uniknąć zatrzymania zmienił wygląd - zgolił włosy i brodę, a także zaczął nosić okulary. Pomagał mu m.in. syn, który w przebraniu robotnika, donosił mu jedzenie.
Termin przesłuchania niewyznaczony
Na razie nie wiadomo kiedy "Hoss" będzie przesłuchiwany w warszawskiej prokuraturze. Według nieoficjalnych informacji PAP, potwierdzanych przez jego obrońcę, takie przesłuchanie miało odbyć się w poniedziałek. W rozmowie z PAP zaprzeczał temu rzecznik prokuratury Michał Dziekański.
Na tę chwile termin nie jest jednak wyznaczony; mężczyźnie nie rozszerzono też dotąd zarzutów (takie informacje też się pojawiały – red.).
To nie jedyna sprawa, która dotyczy "Hossa". W Poznaniu kilka razy próbowano rozpocząć proces, w którym Ł. ma odpowiadać za organizowanie procederu "na wnuczka" i oszustwa dokonywane tą metodą. Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 19 maja.
"Metodą na wnuczka" wyłudzono ponad miliard euro
Austriacka policja szacuje, że tylko w krajach niemieckojęzycznych, czyli Niemczech, Austrii i Szwacjarii metodą "na wnuczka" wyłudzono do miliarda euro.
Co ważne, jak zaznacza w rozmowie z korespondentem Polsat News Tomaszem Lejmanem rzecznik policji kraju związkowego Górna Austria Rupert Ortner, policja austriacka nie zarzuca samemu "Hossowi" tak gigantycznych wyłudzeń. Chodzi o ogólne straty spowodowane działalnością różnych grup przestępczych, które stosowały metodę "na wnuczka".
Nieoficjalnie śledczy podkreślają jednak, że biorąc pod uwagę fakt, iż Arkadiusz Ł., jest obywatelem Polski wobec którego w Polsce toczy się postępowanie karne, szanse na jego wydanie, na obecnym etapie, są małe.
Wątek zatrzymania
Sprawa "Hossa" ma jeszcze jeden wątek. Prokuratura Krajowa bada okoliczności analizowania przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów wniosku o aresztowania mężczyzny. Z terminarza, który był przez prokuraturę ujawniany, wynika bowiem, że samo posiedzenie w tej sprawie zostało zwołane na godzinę w której upłynął 24-godzinny termin przewidzianym dla sądu na taką decyzja.
Trzy godziny później sąd zdecydował, że Arkadiusz Ł. nie zostanie aresztowany, w tym czasie był jednak cały czas zatrzymany - zdaniem śledczych - bezprawnie.
W tej sprawie śledztwo prowadzą prokuratorzy Prokuratury Krajowej. Badają, czy sędzia, która wówczas rozpatrywała wniosek areszt nie dopuściła się nieprawidłowości.
PAP
Czytaj więcej