Ruszył proces gangu obcinaczy palców. Na ławie oskarżonych 14 osób
W specjalnie zabezpieczonej sali warszawskiego sądu ruszył proces członków jednego z najbezwzględniejszych gangów - "obcinaczy palców". Na ławie oskarżonych znalazło się 14 osób m.in. Wojciech S. ps. Wojtas, który według prokuratury miał grupie przewodzić. W czwartek oskarżeni nie składali jednak wyjaśnień. Kolejna rozprawa zaplanowana jest pod koniec marca.
Proces rozpoczął się już raz pod koniec stycznia br., z uwagi jednak na to, że jeden z sędziów ławników (tzw. ławnik zapasowy) znał jednego z oskarżonych, sąd zdecydował, że musi ruszyć od nowa, z innym składem.
Rozprawy odbywają się w jednej z dwóch specjalnie zabezpieczonych sal sądowych na warszawskim Bemowie. Wejść do środka można jedynie po szczegółowej kontroli; zarówno obrońcy, jak i np. dziennikarze, muszą zostawić w depozycie m.in. telefony i laptopy. Przestępcy są odgrodzeni od publiczności kuloodpornymi szybami, dodatkowo pilnują ich policjanci. W tej samej sali odbywały się m.in. procesy członków gangu pruszkowskiego.
10 porwań dla okupu i trzy zabójstwa
O tzw. gangu obcinaczy palców zrobiło się głośno 13 lat temu. Nazwa pochodzi od sposobu działania grupy. Jej członkowie - tworzący zbrojne ramię gangu mokotowskiego - byli bardzo brutalni wobec swoich porywanych dla okupu ofiar, a ponadto ich rodzinom - aby przyspieszyć wypłacanie okupu - wysyłali obcięte palce porwanych.
Grupa wykorzystywana była też do rozliczeń między gangami. Prokuratura Okręgowa Prokuratura Okręgowa w Płocku (Mazowieckie) skierowała do sądu ws. gangu obcinaczy palców w sumie dwa akty oskarżenia, dotyczące porwań dla okupu i zabójstw z lat 2002-05. W procesie, który właśnie ruszył, oskarżonych jest 14 członków gangu, w tym Wojciech S. ps. "Wojtas" - według prokuratury lider grupy - oraz jego współpracownicy. Odczytany w czwartek przez prokuratora akt oskarżenia objął w sumie 10 porwań dla okupu i trzy zabójstwa - w tym jedno podwójne w siłowni "Paker" na warszawskim Gocławiu w 2003 r. (w wyniku porachunków zginęli wówczas Maciej S. ps. "Konik" i Włodzimierz Ch. ps. "Buła").
Tuż przed rozpoczęciem procesu obrońcy dwóch oskarżonych - Marka W. i Tomasza R. - złożyli wnioski o umorzenie postępowania w zakresie udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, uzasadniając to przedawnieniem. Podobny wniosek złożył też jeden z oskarżonych Sebastian L. - wnioski te nie zostały jednak uwzględnione przez sąd. Sędzia Magdalena Wójcik podkreśliła, że są przedwczesne.
Jeden z oskarżonych - Grzegorz K. ps. "Ojciec" (według policji należący do kierownictwa grupy) został przywieziony do sądu karetką, w pozycji leżącej. Sądowi wyjaśniał, że z powodów zdrowotnych nie jest w stanie "przebywać w pozycji siedzącej" dłużej niż 20 minut.
Według śledczych, w latach 2003-2005, gang miał porwać wprost z ulicy ok. 20 osób. Stosował m.in. metodę "na policjanta". Od bliskich porwanych wyłudzono równowartość 7 mln zł.
Nie odnaleziono dwóch ciał
Trzy porwane osoby - jak donosiły media - nie przeżyły. Dotychczas znaleziono ciało Mariusza M. (jego zabójstwo uwzględnia akt oskarżenia); nie odkryto natomiast ciał Eweliny B. i Hindusa Harisha H. Choć rodzina dziewczyny zapłaciła okup, nie została ona zwolniona. Rodzina Hindusa dostała klika przesyłek z jego palcami - według śledczych obcięto je z martwego ciała.
Zebrany przez śledczych materiał dowodowy świadczy też o tym, że przestępcy z każdym porwaniem byli coraz bezwzględniejsi. Swoje ofiary - według nieoficjalnych informacji - przetrzymywali głównie w wynajętym domu pod Warszawą. Tam m.in. trafiła w lutym 2003 r. porwana przez nich właścicielka sklepu spożywczego. Zażądali za nią 1 mln zł; rodzina wpłaciła okup i kobieta został wypuszczona.
Potem w ręce gangu dostał się właściciel lombardu z okolic Piaseczna. W niewoli był 37 dni, żądano za niego 300 tys. dolarów. Bito go, straszono piłą motorową i pistoletem. Obcięto mu kawałek palca. Został uwolniony po tym, jak jego bliscy wpłacili ponad 120 tys. dolarów okupu.
500 tys. euro gang zażądał za syna biznesmena z branży rolniczej. Mężczyzna został uprowadzony z uczelni w grudniu 2003 r.; sprawcy podawali się za policjantów. Wrócił do domu, gdy rodzina zapłaciła blisko 0,5 mln zł.
Ofiary były torturowane, oblewane wrzątkiem, bite
Gang - jak mówią śledczy - czuł się bezkarny. Świadczy o tym choćby to, że kolejne osoby uprowadzane były z miejsc publicznych - m.in. z parkingu przy jednym z warszawskich centrów handlowych. Kolejne ich ofiary były też torturowane, przypalane papierosami, oblewane wrzątkiem, bite, pętane metalowym łańcuchem i nagrywane. W 2008 r. policja zatrzymała "Wojtasa" i jego bliskich współpracowników Marcina S. i Artura N.
W sierpniu br. przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończył się inny proces 10 członków grupy obcinaczy palców, oskarżonych o dokonanie w latach 2004-05 kilku porwań. Dwóch zostało nieprawomocnie skazanych na kary od 2 do 3 lat więzienia, a ośmiu sąd uniewinnił, głównie z powodu błędów w śledztwie. Proces trwał od 2006 r.
W tamtej sprawie Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła oskarżonym udział w kilku porwaniach dla okupu, połączonych ze "szczególnym udręczeniem". Porwani odzyskali wolność po wpłaceniu okupu. Za jednego zapłacono np. równowartość 138 tys. dolarów, a za innego - ponad 300 tys. euro; jednego porwanego zwolniono bez okupu.
W 2008 r. było głośno o uchyleniu aresztów wobec oskarżonych. - Wraca czas bezkarności przestępców - mówił wtedy prezes PiS Jarosław Kaczyński. "Mamy tutaj do czynienia z czymś, co powinno być konkretnie zbadane, mam na myśli rolę pani sędzi Piwnik. Przypominam, że ona była też ministrem sprawiedliwości i to wszystko chyba składa się w jakąś całość" - dodał. Prowadząca proces sędzia Barbara Piwnik replikowała wtedy, że Kaczyński był "zapewne celowo wprowadzany w błąd". Dodała, że ten akt oskarżenia nie obejmował zabójstw lub uszkodzeń ciała.
PAP
Komentarze