Zaginął Rex. Jego właściciel umiera w hospicjum. Psa szukał nawet jasnowidz
Przez 12 lat byli nierozłączni, ale gdy u pana Alfonsa zdiagnozowano nowotwór, mężczyzna trafił do hospicjum. Rexa uratowali wolontariusze ze schroniska w Tomarynach (woj. warmińsko-mazurskim). Znaleziono dla niego nowy dom. Po dwóch dniach pies zaginął. - Boję się, że jest niedożywiony. Sądzę, że miłość do właściciela pcha go w rodzinne strony - powiedziała pani Katarzyna, która przygarnęła Rexa.
W lutym błąkającego się po mrozie psa uratowali wolontariusze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Tomarynach.
Nie było łatwo znaleźć nowych opiekunów dla starszego kundelka, mocno przywiązanego do swojego właściciela. Wolontariusze opisywali, że kiedy Rex przebywał w schronisku, był osowiały.
Jego historię nagłośniła "Gazeta Olsztyńska". Dziennikarze towarzyszyli mu z kamerą podczas wzruszającego, być może ostatniego, spotkania z panem Alfonsem.
W marcu nadeszła dobra wiadomość: Rex znalazł nowy dom na warszawskiej Białołęce.
- Obejrzałam ten film w internecie i wzruszyłam się. Wiedziałam, że trudno znaleźć dom dla starego psa. Sami mamy podobnego, również ze schroniska. Byliśmy w Tomarynach dwa razy. Pies był wycofany, przestraszony. Niemal nie wstawał - powiedziała polsatnews.pl pani Katarzyna.
Pękła smycz, Rex uciekł
Rex uciekł podczas spaceru. Gdy pociągnął za smycz, pękł fragment karabińczyka i oswobodził się.
Nowi właściciele intensywnie go szukają. Rozwiesili ogłoszenia, zaapelowali o pomoc w mediach społecznościowych.
Mieszkańcy stolicy za pośrednictwem Facebooka informowali o coraz to nowych lokalizacjach, w których miał być widziany: m.in. w okolicach centrum handlowego w podwarszawskich Markach, w Ząbkach oraz przy Wale Miedzeszyńskim.
Nowi opiekunowie Rexa poprosili o pomoc nawet jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Wskazał on, że psa należy szukać przy torach kolejowych w Międzylesiu. Niestety, nie udało się go tam odnaleźć.
Telefon przestał dzwonić
W poszukiwania zaangażowali się również wolontariusze ze schroniska Tomarynach, którzy przyjechali do Warszawy, licząc że pies rozpozna ich głos. Bezskutecznie.
Rodzina z Białołęki początkowo otrzymywała po kilkanaście telefonów dziennie od osób, które miały widzieć Rexa. Niestety, w ostatnich dniach urządzenie milczy.
- Na początku deptaliśmy mu po piętach. Wcale się nie zdziwię, gdyby teraz szedł do dawnego domu lub do schroniska w Olsztynie. Wydaje mi się, że fizycznie odczuwa on stan zdrowia właściciela. Pan Alfons mówił na filmie, że gdy on umrze, pies też umrze. Nie chciałabym, żeby był teraz sam - powiedziała pani Katarzyna.
Kobieta myślała nawet o wynajęciu do poszukiwań dronów, ale odradzono jej ten pomysł.
- Mieliśmy dobre intencje, chcieliśmy spełnić ostatnie życzenie pana Alfonsa - dodała.
Jeżeli mają Państwo informację na temat Rexa, prosimy o kontakt pod numer telefonu 695259763.
polsatnews.pl, Gazeta Olsztyńska
Czytaj więcej
Komentarze