Polacy powtórzyli słynny eksperyment sprzed ponad 50 lat i otrzymali zaskakujące wyniki
Naukowcy z wrocławskiej filii Uniwersytetu Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej postanowili powtórzyć słynny eksperyment Stanleya Milgrama, w którym uczestnicy są przekonani, że rażą kogoś prądem na polecenie badacza. Wywołujący od lat silne kontrowersje eksperyment miał pokazać, na ile ulegamy sile autorytetu. Wynik badań przeprowadzonych przez Polaków zaskoczył nawet ich samych.
Eksperyment Milgrama to jedno z najsłynniejszych w historii badań z zakresu psychologii społecznej. Po raz pierwszy został przeprowadzony na Uniwersytecie w Yale w 1961 r. Psycholog chciał w ten sposób poznać czynniki, jakie wpłynęły na to, że podczas wojen światowych, w wyniku ślepego posłuszeństwa władzy, masowo dochodziło do okrucieństwa i ludobójstwa.
Nie wahali się zwiększać natężenia
Chętni do udziału w badaniu, których poinformowano, że testy mają na celu sprawdzenie zależności między karami a zdolnością zapamiętywania, przebywali w jednym pomieszczeniu z naukowcem. Mówiono im, że w drugim pokoju znajduje się ktoś podpięty do przekaźników prądu. Na polecenie badacza uczestnicy eksperymentu mieli zwiększać natężenie prądu, którym, w ramach "kary" za złe zapamiętanie informacji, "rażona" była osoba w drugim pokoju.
Badani nie widzieli swojej "ofiary", ale mogli słyszeć wydawane przez nią okrzyki bólu.
Zdecydowana większość badanych zwiększała natężenie prądu aż do uzyskania poziomu, który mógł spowodować śmierć podłączonej osoby.
Wpływ historii na mniejszą skłonność do posłuszeństwa wobec władzy
Badacze z SWPS spodziewali się, że w Polsce wyniki mogą się znacząco różnić od tych, jakie uzyskano ponad 50 lat wcześniej w USA.
- Kiedy rozpoczynaliśmy badania, przypuszczaliśmy, że w wyniku tego, jak wyglądała historia naszego kraju, opór wobec władzy może być wyższy niż w innych społeczeństwach, że Polacy mogą być dużo mniej podatni na autorytet - powiedział w rozmowie z polsatnews.pl jeden z koordynujących eksperyment badaczy, dr Tomasz Grzyb.
Okazało się jednak, że na 80 badanych, aż 90 proc. wykonywało posłusznie polecenia naukowców aż do najwyższego natężenia prądu, nie zważając na ból, jaki mogli zadać komuś innemu.
- Wyniki pokazały, że historia nie ma tu znaczenia, eksperyment ten powtórzono wcześniej w innych państwach i uzyskiwano podobne wyniki - powiedział Grzyb.
Nie wiadomo, co sprawia, że niektórzy odmawiają
Co ciekawe, badaczom nie udało się wyodrębnić cech osobowości, które wpływałyby podczas eksperymentu na to, że jedna osoba byłaby mniej podatna na autorytet niż inna. - Sądziliśmy, że takim czynnikiem mógłby być brak empatii, ale nie znaleźliśmy cech wspólnych ani między osobami, które bez wahania słuchały naukowca, ani tymi, którzy odmówili wykonania poleceń - przyznał Grzyb.
- Osoby, które odmówiły, reprezentowały bardzo szeroki przekrój społeczny, od nobliwych i elegancko ubranych pań po osoby, które wyglądały jakby wyszły na przepustkę z więzienia - ocenił badacz.
Naukowiec zwrócił też uwagę, że kiedy opowiada się komuś o eksperymencie, większość rozmówców jest zaskoczona wynikami i twierdzi, że nigdy nie zdecydowałaby się na skrzywdzenie drugiego człowieka tylko dlatego, że oczekuje tego autorytet. Wyniki badania przeczą jednak temu przekonaniu.
- To jest eksperyment, który ma silny potencjał sytuacyjny, to znaczy, że to sytuacja silnie wpływa na to, jak zachowają sią dane osoby - podkreślił Grzyb. Dlatego też trudno jest przewidzieć, jak sami postąpilibyśmy na miejscu badanych.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze