Sowy płomykówki bezdomne. Ratują je myśliwi i... księża
Nazywana jest przyjacielem człowieka, bo zawsze zakładała gniazda blisko domostw i na szczytach kościelnych wież. Sowa płomykówka stała się jednak bezdomna. Na skutek uszczelniania i remontowania dachów liczebność jej populacji gwałtownie spada. Dlatego poznańscy myśliwi przekonują rolników i księży, aby wpuścili sowy pod dachy.
- Jest zagrożona, ubywa jej miejsc lęgowych, nie ma miejsc, gdzie mogłaby założyć gniazda. Dlatego postanowiliśmy jej pomóc - wyjaśnił Jerzy Wachowiak z Polskiego Związku Łowieckiego w Poznaniu, organizator akcji "Budki lęgowe dla płomykówki".
Na początek akcję rozpoczęto w miejscowości Ptaszkowo w Wielkopolsce.
- Sowa łączy się z mądrością, więc może trochę tej mądrości spłynie na proboszcza - żartuje ks. Tadeusz Osiński, proboszcz parafii w Ptaszkowie.
Płomykówek jest mniej niż bielika
Płomykówki przez wieki mieszkały z ludźmi: na strychach, w stodołach czy szczytach kościelnych wież. Wszystko zmieniło się 30 lat temu, gdy zaczęto uszczelniać dachy i sowa płomykówka stała się bezdomna.
- Myślę, że nasza wieża będzie dobra dla tego bożego stworzenia - sądzi ks. Osiński.
Płomykówka należy do najpiękniejszych ptaków. Jest niewielka, ale niezwykle pożyteczna, bo intensywnie poluje na gryzonie.
Sów płomykówek jest bardzo niewiele, w całym kraju zaledwie półtora tysiąca par lęgowych. To o wiele mniej niż także rzadkiego bielika. A sowia populacja ciągle się zmniejsza. Dlatego ten ptak jest pod ścisłą ochroną.
Nowe miejsca lęgowe są na wagę złota
Z braku miejsc sowy wybierają na gniazda np. transformatory obok dróg, które są dla nich śmiertelnie niebezpieczne. Dlatego nowe miejsca lęgowe są na wagę złota.
- Szukają miejsc lęgowych, latają w okolicy bliższej i dalszej, do nas dolatują płomykówki z Niemiec - poinformował ornitolog Bartosz Krąkowski z Fundacji Ochrony Głuszca.
Być może dzięki tej akcji liczebność tego rzadkiego gatunku ptaka w Polsce wzrośnie.
Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze