Początek procesu byłej zakonnicy przeciwko zakonowi
Przed krakowskim Sądem Okręgowym w wydziale cywilnym rozpoczął się we wtorek proces byłej zakonnicy Małgorzaty Niedzielskiej przeciwko Domowi Zakonnemu Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi z siedzibą w Krakowie o rentę i zadośćuczynienie za utracone zdrowie.
Małgorzata Niedzielska w pozwie cywilnym o odszkodowanie i rentę za zrujnowanie zdrowia podczas pobytu w zakonie domaga się od zgromadzenia 1,5 tys. zł miesięcznej renty i 82 tys. odszkodowania. Wyraziła zgodę na podawanie nazwiska.
Stronę pozwaną reprezentowała w sądzie matka prowincjalna Domu Zakonnego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi z siedzibą w Krakowie wraz z pełnomocnikiem, który na początku rozprawy złożył wniosek o wyłączenie jawności procesu.
Dziennikarze nie mogli poznać jego argumentacji, ponieważ sąd zarządził rozpoznawanie wniosku bez udziału publiczności. Po wysłuchaniu argumentów obu stron i po naradzie sąd wyłączył jawność procesu.
"Pobyt w zakonie zrujnował mi zdrowie"
Pełnomocnik strony pozwanej ani matka prowincjalna nie chcieli po rozprawie rozmawiać z dziennikarzami. Dodatkowo pełnomocnik wychodząc przestrzegł dziennikarzy, że może skierować ewentualne zawiadomienia do prokuratury o naruszenie tajemnicy procesu.
- Złożyłam pozew o rentę i odszkodowanie, bo uważam, że te 13 lat mojego pobytu w zakonie wpłynęły na zrujnowanie mojego stanu zdrowia - powiedziała Małgorzata Niedzielska po rozprawie. - Pracowałam fizycznie, m.in. w kuchni, w nieogrzewanych kościołach w momencie, kiedy nie wolno mi było ze względów zdrowotnych pełnić tych funkcji. Po wystąpieniu ze zgromadzenia byłam aż 19 razy w szpitalu - wyjaśniła. Jak dodała, to była ciężka praca.
Pytana, czy przełożona reagowała na informacje o przemęczeniu lub złym stanie zdrowia, odpowiedziała, że "przeważnie było to bagatelizowane, a czasami wręcz spotykała się z tym, że dostawała jeszcze więcej obowiązków". Przyznała także, że decyzja o opuszczeniu zakonu była dla niej trudna. - Nie chciałam odejść ze zgromadzenia, ja bardzo chciałam być siostrą, chciałam pomagać ludziom, modlić się, ale czułam, że zdrowotnie nie daję już rady połączyć tego z pracą i czułam, że psychicznie zaczynam tego nie wytrzymywać. To był taki akt desperacji, ucieczki, żeby nie zwariować - powiedziała o swoim odejściu z zakonu.
Wyraziła także nadzieję, że "jej sprawa zmieni myślenie sióstr przełożonych". "Nie wiem, na ile będą otwarte, żeby przyjąć pewne informacje, może nie są też świadome, jak czują się pokrzywdzone niektóre siostry, bo one nie skarżą się, znoszą w milczeniu". - Wydaje mi się, że ta sprawa pomoże nie tylko mnie, ale też innym osobom, tym które wystąpiły i tym które dalej pozostają w zakonie -że może zmieni się trochę podejście do tych sióstr - powiedziała Małgorzata Niedzielska.
"Sprawa jest trudna dowodowo"
- Trudno mi stwierdzić, na ile jest to precedensowa sprawa, bo z punktu widzenia statystyk sądowych pani Małgorzata zostanie zakwalifikowana jako osoba fizyczna pozywająca osobę prawną. Zatem ze statystyk sądowych nie jesteśmy w stanie wychwycić, ile takich spraw miało miejsce - powiedział z kolei pełnomocnik powódki mec. Rafał Kałwa.
Przyznał, że "sprawa jest trudna dowodowo ze swojej natury". - Mamy do czynienia z instytucją, która z definicji ma charakter instytucji zamkniętej, a ponieważ roszczenie jako swoją podstawę ma zdarzenia, które działy się w trakcie pobytu pani Małgorzaty na różnych kolejnych placówkach, to musimy się w tym zakresie odwoływać do zeznań osób, które w większości w chwili obecnej pozostają dalej w ścisłej zależności hierarchicznej od władz zakonu - powiedział adwokat. - Kwestie medyczne natomiast mamy dobrze udokumentowane, bo możemy się posiłkować dokumentacją zewnętrzną - przyznał.
O sprawie byłej zakonnicy napisała w poniedziałek Katarzyna Włodkowska w reportażu "Zakonnica niewolnica?" na łamach magazynu "Duży Format" Gazety Wyborczej. - Nigdy nie siedziałyśmy bezczynnie. Ziemniaków tyle trzeba było obrać, że nosiłyśmy je w skrzyniach. Do tego kurnik i świnie. Gotowałyśmy na węglu, po który codziennie musiałam zejść do piwnicy. Na modlitwach wieczornych prawie zasypiałam. Pojawiły się pierwsze bóle kręgosłupa i karku - relacjonowała m.in. gazeta słowa byłej zakonnicy. Jednak - zdaniem siostry przełożonej - była ona zbyt delikatna i trzeba ją było zahartować.
W Polsce mamy ponad 100 zgromadzeń czynnych, w których żyje ok. 19 tys. sióstr w 2230 domach zakonnych we wszystkich diecezjach. 2038 sióstr pracuje poza Polską- podała również gazeta.
PAP
Komentarze