Washington Post: Prokurator Generalny USA zataił kontakty z Rosją
Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez "Washington Post" senator Jeff Sessions, który był głównym doradcą Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej, miał m.in. przyjąć ambasadora Rosji w USA, Sergieja Kislaka w swym biurze we wrześniu ubiegłego roku. W oświadczeniu wydanym w nocy ze środy na czwartek Sessions zdementował doniesienia prasowe.
- Nigdy nie spotkałem się z żadnymi oficjalnymi przedstawicielami Rosji, by rozmawiać o sprawach związanych z kampanią przed wyborami prezydenckimi w USA w listopadzie zeszłego roku - głosi oświadczenie Sessionsa.
Zapewnił, że "nie ma pojęcia, czego miałoby dotyczyć to oskarżenie", i podkreślił, że "to nieprawda".
Prywatne spotkanie z ambasadorem Rosji
Senator Sessions miał m.in. przyjąć ambasadora Rosji w USA, Sergieja Kislaka w swym biurze we wrześniu, gdy całe Stany Zjednoczone żyły sprawą rosyjskich ataków hakerskich na serwery Partii Demokratycznej - zaznacza "Washington Post".
Dziennik twierdzi, że rozmowa Sessionsa i Kislaka miała charakter prywatny. Także "Washington Post" podkreśla, że podczas przesłuchań w Senacie Stanów Zjednoczonych Sessions, chociaż pytany o to wprost, zataił tego rodzaju kontakty.
- Jeff Sessions nie spełnia warunków, by dbać o przestrzeganie prawa w naszym kraju jako prokurator generalny i powinien podać się do dymisji - oświadczyła w środę wieczorem czasu lokalnego liderka Demokratów w Izbie Reprezentantów, Nancy Pelosi.
Wpływ na kampanię wyborczą
W połowie lutego, prasa nieprzychylna prezydentowi Donaldowi Trumpowi szeroko rozpisywała się na temat kontaktów sztabu wyborczego Trumpa z Rosjanami.
"New York Times" opublikował wówczas informacje wskazujące na regularne kontakty między agentami rosyjskiego wywiadu a współpracownikami Trumpa, a dziennik "Washington Post" napisał z kolei, że administracja Trumpa próbowała pozyskać przedstawicieli wywiadu i kongresmenów do podważania doniesień o tych kontaktach z Rosjanami.
Cyberataki Rosji miały zdyskredytować Clinton
Agencje przypominają, że po publikacjach prasowych dziennika "Washington Post" ze stanowiskiem musiał pożegnać się w połowie lutego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn.
Dzięki śledztwo dziennikarskiemu wyszło na jaw, że Flynn omawiał sankcje USA wobec Rosji z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie, zanim obecny prezydent objął urząd i że zataił to przed wiceprezydentem Mike'iem Pence'em.
Amerykański wywiad uznał, że Rosja próbowała pomóc Trumpowi w dostaniu się do Białego Domu, dokonując cyberataków, by zdyskredytować kandydatkę Demokratów Hillary Clinton i samą Partię Demokratyczną.
Reakcją prezydenta Baracka Obamy było nałożenie sankcji na Rosję. W ramach tych sankcji wydalono 35 rosyjskich dyplomatów. Sankcje objęły także rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze