Turecki minister nie pojedzie do Niemiec. Na znak protestu
Minister sprawiedliwości Turcji Bekir Bozdag odwołał swoją wizytę w Niemczech na znak protestu przeciwko decyzji władz miasta Gaggenau w Badenii-Wirtembergii, które cofnęły zezwolenie na wiec z jego udziałem. Bozdag powróci ze Strasburga do kraju.
Bozdag odwołał planowane spotkanie z szefem niemieckiego resortu sprawiedliwości Heiko Maasem. Zapowiedział, że prosto ze Strasburga powróci do Turcji - podało niemieckie radio publiczne Deutschlandfunk.
Turecki minister ocenił decyzję władz Gaggenau jako "nie do przyjęcia" i zarzucił Niemcom ignorowanie prawa do zgromadzeń. "Co to za demokracja?" - cytuje go Deutschlandfunk.
Odwołanie wiecu "ze względów bezpieczeństwa"
Władze Gaggenau wycofały w czwartek, na kilka godzin przed terminem, pozwolenie na wiec w miejskiej hali, w którym miał uczestniczyć Bozdag. Burmistrz Michael Pfeiffer uzasadnił odmowną decyzję względami bezpieczeństwa.
- Uważamy, że sytuacja mogłaby wymknąć się spod kontroli - powiedział Pfeiffer.
Bozdag miał wieczorem wygłosić w hali miejskiej przemówienie do mieszkańców pochodzenia tureckiego w celu zachęcenia ich do poparcia propozycji wzmocnienia władzy prezydenckiej w Turcji w referendum.
Ponad 1,4 mln Turków mieszkających w Niemczech jest uprawnionych do głosowania w referendum w kwietniu, które ma zdecydować o zmianie systemu politycznego z parlamentarnego na prezydencki.
Poważny kryzys relacji turecko-niemieckich
Burmistrz zastrzegł, że decyzja nie ma podtekstu politycznego. - Obawiamy się, że ze względu na kontrowersyjne wystąpienie wyborcze Bozdaga do miasta napłynie więcej ludzi, niż może pomieścić budynek - wyjaśnił burmistrz.
Jak podkreślił, decyzja nie była konsultowana z "wyższym politycznym szczeblem". - To nasza decyzja - powiedział Pfeiffer.
Odwołania wystąpienia tureckiego ministra domagali się liczni niemieccy politycy.
Relacje niemiecko-tureckie znajdują się od miesięcy w poważnym kryzysie. Do ich dalszego pogorszenia doszło po aresztowaniu w tym tygodniu przez władze Turcji korespondenta niemieckiego dziennika "Die Welt" Deniza Yucela. Decyzję Ankary ostro skrytykował między innymi prezydent Niemiec Joachim Gauck.
- Nie możemy zrozumieć, czemu służy ten atak na wolność prasy. Nie pojmujemy tego - mówił prezydent.
- To, co obecnie dzieje się w Turcji, budzi poważne wątpliwości, czy Turcja zamierza pozostać państwem prawa - zaznaczył Gauck. Berlin zarzuca Ankarze, że ścigając odpowiedzialnych za pucz w ubiegłym roku, narusza prawa człowieka.
Kilka tygodni temu premier Turcji Binali Yildirim agitował w Oberhausen w Nadrenii Północnej-Westfalii za poparciem referendum.
Wiec w Kolonii też pod znakiem zapytania
W najbliższą niedzielę w Kolonii planowane było wystąpienie tureckiego ministra gospodarki Nihata Zeybekciego. Władze Kolonii oświadczyły jednak, że umowa o wynajęciu odpowiedniego pomieszczenia na ten cel nie została podpisana. - Nie przewidujemy jej podpisania - powiedziała agencji dpa rzeczniczka magistratu.
Referendum konstytucyjne w Turcji odbędzie się 16 kwietnia. Reforma zakłada m.in., że prezydent będzie jednocześnie szefem państwa i rządu, będzie mógł sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązać parlament. Wzrośnie także jego wpływ na wymiar sprawiedliwości.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze