"Absolutnie standardowe"- Jaki o działaniu prokuratury ws. wypadku premier
- Postępowanie prokuratury w sprawie wypadku z udziałem premier Beaty Szydło jest absolutnie standardowe - podkreślił wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Jak dodał, prokuratura miała prawo nie dopuścić obrońcy podejrzanego o spowodowanie kolizji do udziału w przesłuchaniu szefowej rządu.
Wiceszef MS był pytany w piątek w Sejmie o decyzję krakowskiej prokuratury ws. niedopuszczenia do udziału w czwartkowym przesłuchaniu premier Beaty Szydło obrońcy podejrzanego o spowodowanie wypadku z udziałem kolumny rządowej Sebastiana K., mec. Władysława Pocieja.
Wcześniej w piątek Sejm odrzucił wniosek Nowoczesnej o przerwę w obradach, aby minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mógł wyjaśnić decyzję prokuratury.
Według prokuratury udział Pocieja mógłby "spowodować ujawnienie zeznań świadka (pokrzywdzonego)", a w konsekwencji "poważne trudności dowodowe" na dalszym etapie śledztwa. Nie wykluczono jednocześnie, że w późniejszej fazie postępowania "może zachodzić konieczność prowadzenia konfrontacji pomiędzy przesłuchiwanym świadkiem a podejrzanym, reprezentowanym przez obrońcą w osobie mec. Pocieja".
- Procedura jest absolutnie standardowa, tak się ją prowadzi w każdym innym przesłuchaniu prokuratorskim - dodał.
"Wszystkie procedury zostaną zachowane"
Pytany, czy obrońca Sebastiana K. nie będzie miał wglądu do treści zeznań premier Szydło, wiceminister zapewnił, że "wszystkie procedury zostaną zachowane, tak jak prokuratura deklaruje".
Wiceminister jest przekonany, że wnioski z przesłuchania premier będą transparentne i kiedy wszystkie okoliczności wypadku zostaną wyjaśnione, również opinia publiczna otrzyma "pełną informację" na jego temat i premier będzie odpowiadała na pytania mediów w tej sprawie.
"To jest sytuacja nieprawdopodobna"
- Prokuratura, jak państwo widzicie, potrafi działać bardzo skutecznie i widać to na przykładzie reprywatyzacji, gdzie wcześniej wszystko chowano pod dywan, a dzisiaj prokuratura może działać wreszcie skutecznie. Jestem przekonany, że tak samo będzie w tym przypadku, ale musicie państwo poczekać, aż wyjaśnią się wszystkie okoliczności tego zdarzenia - dodał Jaki.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że tym, co różni sprawę wypadku w Oświęcimiu od innych podobnych przypadków jest fakt, że przy jego okazji, czyli w tle tego całego postępowania zorganizowano "zbiórkę na samochód osoby, która mogła spowodować ten wypadek". - To jest sytuacja nieprawdopodobna - podkreślił.
"Czy takie chcecie mieć elity polityczne?"
- Wczoraj np. mieliśmy taką sytuację, w której mężczyzna, 20-letni chłopak, dzielnie wychowuje trójkę swojego rodzeństwa po śmierci matki, bo ojciec też uciekł od rodziny. Czy słyszeliście państwo, żeby Platforma Obywatelska zbierała na niego środki? Nie - podkreślił.
- Za to Nowoczesna i Platforma woli pomóc w zbieraniu na samochód dla osoby, która, jak wiele na to wskazuje, spowodowała wypadek. (...) Jaki to jest przekaz do innych ludzi? No to jest przekaz prosty: jeżeli chcecie kupić sobie nowy samochód, bijcie w kolumny rządowe. Czy takie chcecie mieć państwo elity polityczne? - pytał wiceminister.
Pytany, o zapowiadaną przez prokuraturę konfrontację świadka z podejrzanym, Jaki podkreślił, że konfrontacja to "znane narzędzie, znany instrument w postępowaniu karnym".
Wypadek premier
Do wypadku z udziałem premier doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.
W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż 7 dni, odnieśli premier i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia (naruszenie czynności ciała przez mniej niż 7 dni). Beata Szydło do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie.
14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień. Śledztwo w tej sprawie prowadzi zespół trojga prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Nadzór nad śledztwem objęła Prokuratura Regionalna w Krakowie.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze