Mechanik najpierw naprawił samochód, a później go... ukradł
Historia jak z gangsterskiego filmu z lat 90. wydarzyła się w Koninie. W roli głównej wystąpił doświadczony mechanik samochodowy, który wymarzył sobie swoje własne auto. Jednak zamiast kupić je na rynku, postanowił uknuć intrygę, dzięki której mógł zaoszczędzić dużo pieniędzy. Mechanika przechytrzyli jednak policjanci.
Genialny, jak mogłoby się wydawać, plan opracował i wprowadził w życie 32-letni kierownik jednego z dużych warsztatów samochodowych w Koninie.
Postanowił on tanim kosztem zostać właścicielem samochodu, o którym marzył od dawana: opla insignia. Kupił więc w Niemczech mocno zniszczone w wypadku auto i sprowadził je do kraju. Następnie poczekał aż do naprawy w warsztacie, gdzie pracował, trafi taki właśnie model samochodu. Gdy tak się stało mężczyzna dorobił do niego kluczyk i z pomocą kolegi umieścił w nim nadajnik GPS, aby móc go w każdej chwili bez trudu namierzyć.
Pozostało tylko poczekać na sprzyjająca okazję. Ta nadarzyła się, gdy śledzone auto zaparkowało na parkingu przed centrum handlowym.
Zaskoczony przez policję we własnym garażu
Wtedy mężczyzna przy pomocy dorobionego kluczyka ukradł auto i ukrył je w swoim garażu. Tam zamierzał zmienić mu numer VIN na ten pochodzący z rozbitego auta. W ten prosty sposób mógłby później zarejestrować skradziony samochód jako ten sprowadzony z Niemiec i całkowicie legalnie jeździć nim po drogach.
Nie udało mu się to jednak, bo gdy przebijał numery do drzwi garażu zapukali policjanci. U zaskoczonego 32-latka oprócz skradzionego opla policjanci znaleźli też części od innych samochodów. Po identyfikacji okazało się, że także pochodzą z kradzieży.
Złapany na gorącym uczynku mężczyzna dostał dozór policyjny, usłyszał również zarzuty kradzieży poprzez włamanie do pojazdu, paserstwa i podrabiania znaków identyfikacyjnych. Za tego typu czyny grozi nawet do 10 lat więzienia.
Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze