"To przerosło moje oczekiwania". Pomysłodawca zbiórki na seicento o zebranej kwocie
- Jestem w pozytywnym szoku - powiedział Polsat News Rafał Biegun, który zainicjował publiczną zbiórkę pieniędzy w serwisie pomagam.pl na nowe auto dla kierowcy seicento, które zderzyło się z rządową limuzyną wiozącą premier Beatę Szydło. Planował uzbierać 5 tys. zł., po niecałych dwóch dniach jest ponad 100 tys. zł. Skarży się jednak też na hejt w internecie.
- Cel był taki, żeby zebrać w ten sposób przynajmniej 5 tys. złotych. W taki sposób mógłbym mu (Sebastianowi K. - red.) ulżyć w tym wszystkim - powiedział Biegun.
- Przy tym całym zamieszaniu, dobrze by było, żeby chłopak przynajmniej miał to auto. Pomyślałem, że jest młody, więc na pewno mu się przyda - dodał.
5 tys. zł miało wystarczyć na zakup auta z rocznika, którym jeździł 21-letni Sebastian. Auto, które zostało poważnie uszkodzone w zderzeniu z kolumną rządową, pochodziło z lat 1998-2000 - tak ustalili członkowie Klubu Miłośników Fiata Seicento. Ceny takiego auta wahają się od 3,5 tys. zł do 5 tys. zł, w zależności od przebiegu i stanu.
"W pozytywnym szoku"
Zebrana suma szybko przekroczyła planowane początkowo 5 tys. zł. - Nigdy wcześniej nie przeprowadzałem tego typu zbiórek, więc byłem w pozytywnym szoku, że tak szybko udało się zebrać początkowo planowaną kwotę. Potem wpływały kolejne pieniądze i to przerosło całkiem moje oczekiwania - przyznał Biegun.
Ujawnił jednak, że akcja pociągnęła za sobą "duży hejt w internecie" wobec niego. - Dostaję masę negatywnych wiadomości. Nie jest to wszystko tak wesołe, jakby się komuś wydawało - podkreślił.
"Młodym ludziom w Polsce nie jest łatwo"
Rafała Bieguna najbardziej zbulwersowało, iż po kolizji z rządową limuzyną 21-letni kierowca seicento nie został nawet zbadany przez lekarzy. "Jak wiemy, młodym ludziom w Polsce nie jest łatwo na start, a auto zapewne służyło mu nie tylko prywatnie, ale także zawodowo" – napisał na stronie zbiórki.
polsatnews.pl
Czytaj więcej