Zieliński o wypadku: z tego co wiemy na dziś, nie doszło do złamania procedur

Polska

- Funkcjonariusze BOR badają, czy w związku z piątkowym wypadkiem z udziałem premier Beaty Szydło nie złamano procedur - powiedział w programie "Gość Wydarzeń" wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński. Dodał, że wstępne ustalenia nie wskazują na uchybienia. Skrytykował też ekspertów, którzy twierdzą, że gdyby odległość między samochodami BOR-u była mniejsza, nie doszłoby do wypadku.

- Oni nie mają racji, choćby z tego powodu, że bardzo często jest tak, że kiedy kolumna dojeżdża do skrzyżowania, to pierwszy samochód oddala się, żeby sprawdzić sytuację, utorować drogę głównemu aucie na skrzyżowaniu. I wtedy ta odległość jest większa. Ona nie jest zawsze bardzo mała - powiedział Zieliński.

 

Zwrócił również uwagę, że kierowcy BOR szkoleni są na wypadek zamachu terrorystycznego tak, "by odbijać od zbliżającego się auta na wypadek, gdyby okazało się ono samochodem-pułapką".

 

"Mogłoby dojść nawet do wypadku śmiertelnego"

 

- Szef Biura Ochrony Rządu już w piątek wysłał z zarządu kontrolnego zespół funkcjonariuszy, którzy badają wypadek od strony wewnętrznej, czyli czy nie doszło do jakiegokolwiek uchybienia w procedurach. Z tego co wiemy na dzisiaj, z tego co możemy ocenić, mając taką wiedzę, jaką obecnie dysponujemy, to nie doszło do złamania procedur - powiedział wiceminister nadzorujący BOR.

 

Jego zdaniem sprawa wydaje się jasna. - Ten kierowca (fiata seicento - red.), nie zauważył, nie wziął pod uwagę tego, że jadą jeszcze dwa samochody z kolumny i próbował wykonać manewr skrętu w lewo. Jeśli kierowca samochodu BOR, którym jechała pani premier, nie odbiłby w lewo, to dzisiaj rozmawialibyśmy zupełnie inaczej o tej sytuacji, bo mogłoby dojść nawet do wypadku z ofiarą śmiertelną - jeżeli chodzi o kierowcę tego małego samochodu - zaznaczył Zieliński.

 

Liczba kolizji podobna, jak w poprzednich latach

 

Rozmówca Agnieszki Mosór zauważył, że w minionych latach było mniej więcej tyle samo wypadków i kolizji z udziałem floty BOR - po 23, 24, 25 przypadków i "taki był też 2016 rok". Następnie zaczął wyliczać zdarzenia, które miały miejsce za poprzedniego rządu.

 

- Przypomnę, że w 2012 roku pijani funkcjonariusze BOR rozbili samochód, pilnując letniej chaty prezydenta Bronisława Komorowskiego. Sprawa była znana, ale nie nagłośniona jak należy. W 2013 r. miały miejsce dwa przypadki uszkodzenia opon w samochodzie prezydenta Komorowskiego - powiedział.

 

"Niech generał zamilknie"

 

Wiceminister odniósł się również do krytycznych słów, jakie ws. wypadku wypowiedział wczoraj były szef BOR, gen. Marian Janicki.

 

- Generał najlepsze, co może zrobić, to zamilknąć teraz. Zostawił nam BOR w stanie zdewastowanym, było 400 wolnych etatów, nie było komu pracować. Na BOR położył się również cień Smoleńska, za co generała spotkał awans, zamiast dymisji. I jeszcze zakup w 2008 r. trzyletniego samochodu pancernego dla prezydenta (Lecha Kaczyńskiego - red.). To obciąża przeszłość BOR - ocenił Zieliński. Na koniec dodał: "Niech generał zamilknie. Ani to fachowiec, ani osoba, która ma prawo moralnie cokolwiek oceniać".

 

Były szef BOR gen.  Marian Janicki komentował piątkowy wypadek w radiu RMF FM. Wskazywał wiele uchybień, krytycznie wypowiadał się również o tym, co obecnie dzieje się w BOR. - Za mojej bytności w BOR, moich poprzedników, nasze pojazdy BOR-u przejeżdżały 2,5-3 mln km i bywały lata, że nie mieliśmy nawet tzw. obcierki. Nie było kolizji, nie było wypadków. Tu mamy w ciągu roku kilka zdarzeń, które muszą stawiać pewne znaki zapytania - mówił gen. Janicki. Zastanawiał się również "dlaczego mucha zrzuciła z drogi słonia?" - nawiązując do wagi seicento i rządowej limuzyny.

 

Polsat News, PAP

ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie