Jaki może być szefem Komisji Weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki nie wykluczył, że zostanie szefem Komisji Weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji. Pytany o słowa prezydent Warszawy, że z upoważnienia ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego zostały zwrócone nieruchomości na Saskiej Kępie odpowiedział: "to akurat nieprawda".
W środę Sejm przeprowadził drugie czytanie projektu ustawy powołującej Komisję Weryfikacyjną ds. reprywatyzacji. Po złożeniu poprawek projekt został odesłany do dalszych prac w komisji. Projekt popierają PiS i PSL; krytykują - PO, Nowoczesna i Kukiz'15.
Według projektu, w skład komisji ma wejść powoływany przez premiera przewodniczący (wiceminister sprawiedliwości lub MSWiA oraz 8 członków (prawników o nieposzlakowanej opinii) powoływanych i odwoływanych przez Sejm.
Jaki pytany w czwartek przez dziennikarzy, czy zostanie szefem Komisji Weryfikacyjnej odpowiedział: "nie wykluczam takiej możliwości, ale decyzje jeszcze nie zapadły".
Kilka spraw miesięcznie
Wiceminister sprawiedliwości zapytany, jak długi czas prac Komisji Weryfikacyjnej przewiduje, odparł, że w założeniach ustawowych jest zapisane, że komisja będzie pracować "do czasu, aż to będzie potrzebne".
- Natomiast komisja będzie działała w trybie administracyjnym, a to jest tryb dużo sprawniejszy i szybszy, niż ten, który znamy z sądów powszechnych, dlatego mam nadzieję, że decyzje będą podejmowane szybko - dodał.
Według niego, komisja miałaby rozpoczynać co najmniej kilka spraw miesięcznie i będzie "szybko je kończyła".
- Tutaj naprawdę możemy być przekonani, że komisja będzie podejmowała decyzje administracyjne bardzo szybko - podkreślił Jaki.
Reprywatyzacja na Saskiej Kępie
Wiceminister sprawiedliwości był pytany też o wszczęcie przez Prokuraturę Okręgową Warszawa - Praga postępowania w sprawie przyjęcia w nieustalonym miejscu w 2008 roku korzyści majątkowej w kwocie 2,5 mln zł przez prezydenta Warszawy lub jego zastępcę. Sprawa ma związek z nieruchomością, na której są ogródki działkowe na Saskiej Kępie.
Postępowanie zostało wszczęte po złożeniu zawiadomienia przez stołecznego radnego, członka stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jana Śpiewaka. Prezydent Warszawy zarzuciła w środę Śpiewakowi, że w zawiadomieniu powołał się na doniesienia zamieszczone na internetowym blogu.
Wiceminister sprawiedliwości podkreślił w czwartek, że "prokuratura dysponuje na temat reprywatyzacji dużo bogatszym materiałem niż materiały blogowe".
- Poczekałbym na rozstrzygnięcia prokuratury w tym zakresie, bo przypominam, że do tej pory działania prokuratury, jeżeli chodzi o ten element reprywatyzacji są bardzo skuteczne, co uznał np. sąd stosując areszty wobec osób, którym zostały postawione zarzuty przez prokuraturę - zaznaczył.
"Sprawę kończyła administracja Hanny Gronkiewicz-Waltz"
Pytany o słowa prezydent Warszawy, że to z upoważnienia ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego zostały zwrócone nieruchomości na Saskiej Kępie odpowiedział: "to akurat nieprawda".
- Jak prezydent Lech Kaczyński dowiedział się, że coś takiego jest robione, to wyrzucił wszystkich urzędników, którzy byli za to odpowiedzialni, a sprawę kończyła już obecna administracja, czyli administracja Hanny Gronkiewicz-Waltz - powiedział Jaki.
Według wiceministra sprawiedliwości, to za czasów obecnej prezydent Warszawy rozrósł się proces reprywatyzacji. "Te wszystkie skandaliczne decyzje, o których dzisiaj dyskutujemy wydawali urzędnicy w imieniu kogo? W imieniu Hanny Gronkiewicz-Waltz i to ona absolutnie ponosi odpowiedzialność co najmniej polityczną za to, co działo się w stolicy" - powiedział Jaki.
- Jeżeli w takiej sytuacji polityk nie podaje się do dymisji, po tak gigantycznym skandalu, to w jakiej się poda? - pytał.
Według Jakiego Gronkiewicz-Waltz oraz politycy PO zrzucają odpowiedzialność na swoich poprzedników.
- Wielokrotnie pokazywaliśmy statystyki, które mówią jednoznacznie, że to za czasów Platformy proceder reprywatyzacji się rozrósł, a co najważniejsze wtedy rozpoczął się proces czyszczenia kamienic - powiedział wiceminister sprawiedliwości.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze