Poprowadzili drogę przez środek podwórka

Polska

Podkarpacka gmina Grodzisko Dolne poprowadziła publiczną drogę przez środek prywatnego gospodarstwa, a kiedy rolnik ją zamknął, zaczęła pozywać go do sądu. Początkowo mężczyzna wygrywał procesy, bo droga przechodzi przez jego teren. Ale i na to gmina znalazła rozwiązanie. Po 4 latach od wylania asfaltu, zaczęła w sądzie sprawę o zasiedzenie ziemi, na której leży droga i teraz to ona jest górą.

Problem dotyczy Stanisława Piróga, który wraz z żoną mieszka w Laszczynach, niewielkiej miejscowości na Podkarpaciu. Na ziemi, którą otrzymali po dziadkach pani Barbary małżeństwo od kilkudziesięciu lat zajmuje się hodowlą bydła. Kiedy w 2006 roku wójt obwieścił Pirogom, że gmina wyasfaltuje biegnącą do nich polną drogę, ucieszyli się.

 

- Ja się nawet zdziwiłem, dlaczego akurat do mnie. Usłyszałem, że muszą jakieś drogi zrobić na terenie Laszczyn, a że mamy jedno z większych gospodarstw, to zrobią do nas - powiedział rolnik.

 

Radość nie trwała jednak długo, bo okazało się, że droga prowadzi nie do, ale przez gospodarstwo państwa Pirogów. I każdy może nią jeździć. Początkowo pan Stanisław zgodził się na takie rozwiązanie. Jak twierdzi, nie był to jednak dobry pomysł...

 

- Nasza ciotka, która tu kiedyś mieszkała od urodzenia, została potrącona przez samochód. Ja też w październiku 2006 roku omal nie zginąłem w drzwiach własnej obory - mówi Piróg dziennikarzom "Interwencji".

 

Przed sąd za zamkniętą bramę
 
Zdesperowany mężczyzna drogę zamknął. Wówczas stał się częstym gościem sądów. Policja oskarżyła rolnika o blokowanie drogi, a sąd dwukrotnie go uniewinniał.
 
- Nie było to bezprawne z tej racji, że droga nie była publiczną. Swoim zachowaniem oskarżony nie wyczerpywał znamiona wykroczenia – poinformowała Dorota Rutkowska, prezes Sądu Rejonowego w Leżajsku.
 
Ludzie jeździli, więc droga publiczna
 
Gmina postarała się więc o to, by droga formalne stała się drogą publiczną. Złożyła pozew o zasiedzenie. Sąd przyznał jej rację. 
 

- Sąd przyjął, że mieszkańcy wsi Laszczyny korzystali z tej drogi, a także mieszkańcy innych miejscowości. To użytkowanie przez mieszkańców przesądzało o tym, że użytkowała tę drogę gmina – tłumaczy Dorota Rutkowska, prezes Sądu Rejonowego w Leżajsku.

 

Wójt twierdzi, że droga musi być, bo żądają tego sąsiedzi, którzy muszą nią jeździć. Czy faktycznie nie mają innej drogi? Ku zdziwieniu ekipy "Interwencji" okazało się, że do sąsiadów wiedzie droga obok. Ci jednak wolą jeździć gminną, asfaltową.

 

"Interwencja"

ml/hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie