Eksplozja bomby na dachu bloku. Zagadka sprzed 16 lat rozwikłana
Kryminalni ustalili kto i po co zostawił ładunek wybuchowy na dachu jednego z bloków przy Bulwarze Ikara we Wrocławiu. Eksplodował on 5 stycznia 2001 r., zabijając montera sieci elektrotechnicznej. Okazało się, że mężczyzna był przypadkową ofiarą, a bomba miała wybuchnąć w zupełnie innym miejscu. W tej sprawie przed sądem stanie trzech mężczyzn.
Według śledczych wybuch ma związek z działaniem zorganizowanej grupy przestępczej we Wrocławiu i jest jednym z wątków większego śledztwa.
Okazuje się, że pod koniec 2000 r. Wiesław B., jeden z najbardziej znanych wówczas lokalnych gangsterów zlecił Witoldowi M. konstrukcję bomby. Chciał nią wysadzić samochód lokalnego przedsiębiorcy, również związanego w przestępczym półświatku, podejrzewanego o udział w handlu narkotykami na wielką skalę.
Detonowana pilotem
Jak ustaliła prokuratura, Witold M. skonstruował bombę i nakłonił znajomego - Macieja A., aby ten ją ukrył do czasu, aż nie odbierze go Wiesław B.
Bomba zawierała 300 gram materiału wybuchowego, uruchamiana była zdalnie za pośrednictwem pilota - dowiedziała się Gazeta Wrocławska. Została ukryta w reklamówce na dachu budynku przy Bulwarze Ikara. Tam pakunek znalazł monter sieci elektrotechnicznej.
Zmowa milczenia
Jak podkreśla prokuratura, w 2001 r. nie udało się rozwiązać sprawy tego zabójstwa, ponieważ "osoby związane z tym zdarzeniem wręcz przysięgły sobie, że zachowają milczenie".
Po kilkunastu latach, w związku z inną sprawą, zatrzymany został mężczyzna, który opowiedział śledczym o wydarzeniach ze stycznia 2001 r.
Wszyscy są na wolności
Oskarżeni w tej sprawie: Wiesław B., Witold M. oraz Maciej A. wcześniej przebywali w areszcie. Teraz objęci są dozorem policyjnym.
Witold M. oraz jego znajomy Maciej A. przyznali się do postawionych zarzutów. Grozi im do 12 lat więzienia za posiadanie ładunku wybuchowego i spowodowanie eksplozji, której skutkiem jest śmierć człowieka.
Wiesławowi B. grozi osiem lat więzienia - za posiadanie ładunku wybuchowego. Nie przyznaje się on do winy.
Prokuratura podała, że śledztwo w tej sprawie było prowadzone we współpracy z funkcjonariuszami CBŚP.
PAP, Gazeta Wrocławska
Czytaj więcej
Komentarze