Śmierć dwulatka w Serocku. Prokuratura sprawdza działania lekarzy i ratowników
Warszawska prokuratura regionalna przejmie śledztwo ws. śmierci dwuletniego chłopca z Serocka. Będzie badać, czy lekarze i ratownicy udzielający pomocy dziecku popełnili błędy, w których wyniku zmarł. We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok dwulatka.
Śledztwo w sprawie "narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia dwuletniego dziecka przez osoby udzielające mu pomocy medycznej" wszczęła Prokuratura Rejonowa w Legionowie. Ponieważ jednak tego typu sprawami - dotyczącymi błędów medycznych i śmierci dziecka - zajmuje się prokuratura regionalna, to ona przejmie postępowanie - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Łukasz Łapczyński.
We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok dziecka. Prokuratura nie chce jednak ujawnić żadnych informacji o wstępnych wynikach. Łapczyński powiedział jedynie, że kwalifikacja prawna przyjęta na etapie wszczęcia śledztwa, a dotycząca możliwych błędów medycznych, dalej obowiązuje.
"Reanimował go przez godzinę"
Do śmierci dziecka doszło w minioną niedzielę. Z ustaleń śledczych wynika, że rodzice jeszcze w nocy z soboty na niedzielę przywieźli chłopca do lekarza dyżurującego w ramach nocnej opieki medycznej w Legionowie. Dziecko miało objawy związane z bólem brzucha.
- Zostało zbadane przez lekarza i lekarz nie stwierdził konieczności hospitalizacji. Rodzice wrócili do domu, po upływie kilkunastu godzin niepokojące objawy się powtórzyły, tym razem wezwano karetkę pogotowia, jednak ratownik po zbadaniu dziecka nie stwierdził konieczności jego hospitalizacji - relacjonował Łapczyński.
Po upływie godziny stan chłopca znacznie się pogorszył. Zaczął tracić przytomność, przestał oddychać. Lekarz, który przyjechał z wezwaną karetką, reanimował go przez godzinę. - Nie udało się jednak przywrócić czynności życiowych - dodał prokurator Łapczyński.
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze