Napad na polskiego kierowcę koło Paryża. Pobili go i spalili ciężarówkę
- Kierowca był w kabinie, ale miał już wszystko zasłonięte. W pewnym momencie zapukano do jego drzwi, przedstawiając się i legitymując jako policja. Kazano mu otworzyć drzwi. Jeden z napastników wyciągnął go siłą z samochodu - powiedziała Polsat News Emilia Iwańska-Walerych z firmy ATS Group, do której należała ciężarówka.
Do zdarzenia doszło na parkingu przy autostradzie A13 w imigranckim getcie Mantes-la-Jolie koło Paryża.
Według Iwańskiej-Walerych napastników było czterech, w tym trzech pochodzenia arabskiego.
- Kierowca został uderzony kijem bejsbolowym w głowę. Później został pobity i zraniony nożem w nogę. Napastnicy wsiedli do ciężarówki i odjechali - powiedziała Iwańska-Walerych.
Doszczętnie spalona ciężarówka
Napastnicy zostawili kierowcę w samej bieliźnie. Polak udał się do pobliskiej restauracji, gdzie jeden z klientów wezwał policję. Kierowca trafił do szpitala, gdzie został opatrzony.
Francuska policja zlokalizowała pojazd dzięki wbudowanemu nadajnikowi GPS. Kiedy służby przyjechały na miejsce, okazało się, że ciężarówka została doszczętnie spalona.
Kierowca jest w drodze do Polski. - Nie czuje się zbyt dobrze, ale nie chciał kontynuować leczenia we Francji. Woli dokończyć je w Polsce - powiedziała Iwańska-Walerych.
Czterech napastników "wyglądało na Arabów"
Poinformowała też, że według relacji kierowcy trzech spośród czterech napastników "wyglądało na Arabów". Bandyci odjechali furgonetką Polaka. Spalony wrak tego pojazdu znaleziono kilka kilometrów od parkingu.
Funkcjonariusz z komisariatu w Mantes-La-Jolie (departament Yvelines), miasta, w pobliżu którego doszło do napadu, powiedział PAP: "Na razie mamy niewiele elementów, ale dochodzenie mające na celu odnalezienie sprawców prowadzone jest z najwyższą starannością".
Właściciel firmy transportowej ATS Filip Rozwadowski relacjonował PAP: - Nasz kierowca został dźgnięty nożem i dodatkowo dostał kijem od sprawców i stracił przytomność. Ocucono go w pobliskim McDonaldzie. Osoby z obsługi zadzwoniły na policję francuską. Poszkodowany po odzyskaniu przytomności zadzwonił do szefa firmy z płaczem, że został w samej bieliźnie, wszystkie rzeczy zostały skradzione i został bez niczego. Poszkodowany jest roztrzęsiony i nie wie, czy będzie chciał dalej pracować w firmie.
Polsat News, polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej
Komentarze