Określenie "polski obóz koncentracyjny" w odniesieniu do komunistycznych obozów pracy jest obelgą - Reduta Dobrego Imienia
Określenie "polski obóz koncentracyjny” w stosunku do ośrodków prześladowań obywateli polskich przez komunistyczny reżim jest taką samą obelgą w stosunku do narodu polskiego, jak używanie tego określenia w stosunku do niemieckich obozów koncentracyjnych - uważa Reduta Dobrego Imienia.
Oświadczenie Reduty Dobrego Imienia - Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniom przekazane w niedzielę PAP dotyczy książki Marka Łuszczyny "Mała zbrodnia - polskie obozy koncentracyjne" i artykułu w Newsweeku na jej temat.
Komunistyczne obozy pracy przymusowej
- Zarówno książka jak i jej omówienie poświęcone są znanej historykom i zainteresowanej opinii publicznej sprawie istniejących na terenie PRL, zdominowanej i okupowanej przez Związek Sowiecki, komunistycznych obozów pracy przymusowej, w których komuniści przetrzymywali osoby podejrzane o działania lub tylko zamiary działań przeciwko "władzy ludowej".
Znane są przypadki śmierci osób uwięzionych w tych obozach, a także nazwiska sprawców, przede wszystkim sadystycznego komendanta jednego z tych obozów, Salomona Morela, który znalazł schronienie przed polskim wymiarem sprawiedliwości w Izraelu. Państwo to odmówiło w latach 90 wydania go Polsce - podkreśla RDI.
Jak zaznaczono, fakty te są od dawna znane i udokumentowane.
"Odbiorca doznaje dysonansu"
- Książka Marka Łuszczyny musi zatem opierać się na publicznie dostępnych dokumentach IPN. Jednakże tytuł książki mówi o "polskich obozach koncentracyjnych" w odniesieniu do tych właśnie założonych przez sowieckiego okupanta obozów - zauważono.
Dodatkowo, jak zaznaczono, artykuł i książka pojawiają się w momencie "poruszenia obywatelskiego w sprawie skandalicznego zachowania niemieckiej telewizji ZDF" dotyczącego wykonania wyroku polskiego sądu - przeprosin więźnia Auschwitz za użycie określenia "polski obóz koncentracyjny".
- W konsekwencji pojawienia się książki i artykułu w Newsweeku przeciętny, niezorientowany w temacie odbiorca informacji doznaje dysonansu - z jednej strony rząd polski i obywatele żądają zakazu używania określenia "polski obóz koncentracyjny", a z drugiej strony renomowane wydawnictwo i tygodnik używają tego określenia w stosunku do obozów, które powstały na ziemi polskiej już po II wojnie światowej, założone przez NKWD lub organy represji PRL. Efektem tego jest dezinformacja (lub po prostu - kłamstwo oświęcimskie) pojawiająca się w przestrzeni publicznej - czytamy w oświadczeniu.
W planach kary za używanie sformułowania
Jak zauważono w Sejmie trwają prace nad nowelizacją ustawy o IPN, w której przewidziano kary za użycie sformułowania "polski obóz koncentracyjny" lub podobnych w odniesieniu do obozów stworzonych przez Niemców podczas II wojny światowej. Przypomniano, że z kalendarza prac Sejmu wynikało, iż najprawdopodobniej prawo to zaczęłoby obowiązywać na początku stycznia br.
- Kalendarz prac Sejmu został jednak zaburzony przez wydarzenia z 16-17.12 ub.r., co w konsekwencji spowodowało brak prawa karzącego za użycie sformułowania "polski obóz koncentracyjny" i akcja protestacyjna przeciw książce Łuszczyny ma w tej chwili wymiar tylko medialny, a nie prawnokarny - zauważa Reduta Dobrego Imienia.
Według RDI "ta operacja dezinformacyjna ma jeszcze dodatkowy aspekt - wroga unitarności państwa polskiego organizacja Ruch Autonomii Śląska od lat używa tego sformułowania, oskarżając wszystkich Polaków o zbrodnie popełnione przez komunistów na Ślązakach w okresie po zakończeniu II wojny światowej".
- Artykuł, jak i książka Łuszczyny stają się przeciwwagą dla polskiej akcji przypominającej Niemcom, kto założył Auschwitz i inne niemieckie obozy. Niechybnie zostanie to wykorzystane przez wrogą Polsce propagandę, przede wszystkim niemiecką - oceniono.
W Oświadczeniu podkreślono, że "akcja Newsweeka i książka Łuszczyny zagrażają bezpieczeństwu informacyjnemu kraju i osłabia w wymiarze międzynarodowym pozycję Polski i godzi w interesy polityczne państwa".
Marek Łuszczyna, autor reporterskiej książki "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne" (Znak), która ukazała się 11 stycznia, napisał, że w powojennej Polsce działało ok. 200 obozów koncentracyjnych, których więźniami byli Niemcy, ale też Ślązacy, Ukraińcy, Łemkowie, a także Żołnierze Wyklęci. Szacuje on, że zginęło w nich ponad 60 tys. osób.
Sprawa funkcjonujących w powojennej Polsce obozów nie jest powszechnie znana, władze PRL starały się zatuszować ich funkcjonowanie. Zachowało się jednak wiele śladów ich działania m.in. w Archiwum Akt Nowych czy Centralnym Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze