Zwłoki szóstej osoby wydobyto spod zniszczonego przez lawinę hotelu
Ciało szóstej ofiary śmiertelnej wydobyli w niedzielę ratownicy spod gruzów zniszczonego w środę przez lawinę śnieżną hotelu w Abruzji w środkowych Włoszech. Według najnowszego bilansu zaginione pozostają 23 osoby. Dotychczas uratowano dziewięć osób. W piątej dobie poszukiwań ratownicy nie słyszą już głosów ani sygnałów świadczących o obecności żywych ludzi.
Prace prowadzone są z ogromną, niezmienną determinacją - zapewniła Obrona Cywilna. Poinformowano, że podejmowane są starania, by poszerzyć obszar poszukiwań poprzez wykopanie nowych, bocznych szczelin wejściowych do rumowiska.
W związku z wysokim zagrożeniem lawinowym w miejscu akcji ratunkowej ustawiono przysłany ze Szwajcarii radar monitorujący pobliskie góry. Gdyby doszło tam do niebezpiecznego ruchu kamieni i śniegu, włączony zostanie alarm.
Ekstremalne warunki pracy ratowników
Poza tym każdy ratownik wyposażony jest w specjalne urządzenie nadawcze, które pozwoli go zlokalizować, gdyby został zasypany przez lawinę - podały media, powołując się na informacje z Obrony Cywilnej. Warunki, w jakich pracują strażacy, ratownicy górscy i przedstawiciele innych służb określane są jako ekstremalnie trudne.
W niedzielę włoskie media opublikowały treść maila, wysłanego w środę przez dyrektora odciętego od świata hotelu do lokalnych władz i policji. Prosił w nim o natychmiastową pomoc w związku z trzęsieniem ziemi i obfitymi opadami śniegu. Dyrektor zwrócił się o interwencję, wyjaśniając, że "goście są przerażeni wstrząsami sejsmicznymi".
"Byli gotowi spać w samochodach"
Zarządzający hotelem Bruno Di Tommaso, który przeżył zejście lawiny dlatego, że był poza budynkiem i koordynował doraźną pomoc po wstrząsach, w liście do prefekta, czyli szefa władz prowincji Pescara, policji i burmistrza pobliskiej miejscowości Farindola napisał, że sytuacja w hotelu jest "niepokojąca".
"Staraliśmy się ze wszystkich sił, by ich uspokoić, ale ponieważ nie mogą odjechać z powodu zablokowanych dróg, są gotowi spędzić noc w samochodach" - dodał. Poinformował także, że nie działają telefony, i wyraził pewność, że jego apel o pomoc spotka się ze zrozumieniem.
Reakcji na ten apel nie było, ponieważ drogi były zupełnie zasypane. Także już po zejściu lawiny pierwsze sygnały od dwóch ocalonych mężczyzn zostały początkowo zlekceważone - ujawniły wcześniej media.
W niedzielę potwierdzono, że w chwili katastrofy w środę w budynku przebywał zatrudniony tam imigrant z Senegalu, który jest kolejną poszukiwaną osobą.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze