Strażacy przyjechali bez wody. Gasili pożar śniegiem
Nietypowy przebieg akcji gaśniczej w Neplach (woj. lubelskie). Gdy w jednym z gospodarstw agroturystycznych wybuchł pożar mieszkańcy zaalarmowali miejscową jednostkę straży pożarnej. Strażacy przyjechali niezwłocznie, jednak oba wozy nie przydały się w akcji. W jednym nie było wody, w drugim zawiodła elektronika. Pożar gaszono śniegiem.
7 stycznia w Neplach wybuchł pożar w saunie znajdującej się w jednym z gospodarstw agroturystycznych, było ono oddalone zaledwie o kilkadziesiąt metrów od remizy OSP. Strażacy przyjechali błyskawicznie, rozwinęli węże i przystąpili do akcji. Niestety z marnym skutkiem. Oba wozy nie nadawały się do użytku. Jeden miał wodę, ale nie mógł jej użyć - miała zawieść elektronika - w drugim wodę wcześniej, z powodu mrozów, spuszczono.
Strażacy z drugiego wozu zamierzali napełnić zbiorniki z pobliskiego hydrantu, ale hydrant zamarzł. Po wodę trzeba było podjechać do pobliskiej rzeki. Od wezwania minęło ok. 1,5 godziny. Właściciel nieruchomości oszacował straty na ponad 20 tys. zł
Nowoczesny, ale zawodny - nienowoczesny, ale bez wody
- Od 40 lat jeżdżę w straży. Nie wiem, co się stało. Nie miałem jeszcze takiego incydentu. O mało zawału nie dostałem - tłumaczył naczelnik OSP Wiesław Kowalski. Zapewniał, że ratowniczo-gaśniczy samochód Renault stoi w ogrzewanym boksie i nie ma mowy, by woda w nim zamarzła.
Dlaczego drugi samochód nie nadawał się do akcji? Z oszczędności. Sami strażacy doszli do wniosku, że ogrzewanie obu garaży jest bez sensu, skoro rocznie mają zaledwie kilka wyjazdów. Po dwóch godzinach pożar ugaszono m.in. dzięki wsparciu jednostek straży z pobliskich miejscowości.
dziennikwschodni.pl, polstanews.pl
Czytaj więcej
Komentarze