Zmarł mnich, który podpalił się podczas protestu w Seulu
W szpitalu w Seulu zmarł buddyjski mnich, który podpalił się w sobotę podczas wielotysięcznej demonstracji w stolicy Korei Południowej. Jej uczestnicy domagali się ustąpienia pani prezydent Park Geun Hie w związku z aferą korupcyjną - podaje agencja Yonhap.
64-letni mężczyzna o nazwisku Seo w krytycznym stanie trafił do szpitala uniwersyteckiego w Seulu. Zmarł w poniedziałek.
Policja podejrzewa, że próbował popełnić samobójstwo, gdyż zostawił list pożegnalny, w którym nazwał prezydent Park "zdrajczynią" z powodu umowy, jaką jej rząd zawarł w 2015 roku z Japonią. Porozumienie to miało zakończyć wieloletni spór dotyczący tzw. kobiet do towarzystwa (ang. comfort women), zmuszanych w latach 1940-1945 do świadczenia usług seksualnych japońskim żołnierzom. Po zawarciu umowy rząd w Seulu poinformował, że żyje wciąż 46 spośród 242 takich kobiet.
Wielu Koreańczyków postrzega tę sprawę jako symbol nadużyć, których Japończycy dopuszczali się podczas swych kolonialnych rządów z lat 1910-1945. Przeciwnicy umowy twierdzą, że jest ona niewystarczająca oraz że Tokio nie wypełnia swoich zobowiązań.
Prezydent zawieszona w obowiązkach
9 grudnia 2016 roku południowokoreański parlament zagłosował za impeachmentem pani prezydent. Została zawieszona w obowiązkach, a Trybunał Konstytucyjny Korei Południowej bada, czy były wystarczające podstawy do wszczęcia procedury odsunięcia od władzy.
64-letniej Park Geun Hie zarzuca się, że pozwoliła, by jej bliska przyjaciółka Czoi Sun Sil miała dostęp do tajnych dokumentów państwowych, w tym do wstępnych wersji jej przemówień. Czoi została aresztowana na początku listopada 2016 roku i toczy się przeciw niej śledztwo, które ma wyjaśnić charakter jej powiązań z szefową państwa. Zarzuca się jej również próby wyłudzenia olbrzymich sum pieniędzy od czołowych koncernów południowokoreańskich, w tym od Samsunga.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze