Wyjątkowa aktywność kłusowników. Akcja "Linka" na Podkarpaciu
Na terenie Nadleśnictwa Dynów (Podkarpacie) leśnicy zebrali aż 19 linek kłusowniczych w ciągu jednego dnia. W jedną z nich była zaplątana łania. Zwierzę nie przeżyło. Natrafiono na nie w ramach przeprowadzonej w środę akcji "Linka". - Taka liczba linek to, niestety, skutek uboczny świąt – mówi Maciej Grześków, komendant Straży Leśnej w Nadleśnictwie Dynów.
Śmierć we wnykach to jedna z najstraszniejszych, jakie mogą spotkać leśną zwierzynę. W większości przypadków zwierzę ginie w męczarniach. Często kłusownicy, przepłoszeni przez leśników czy strażników łowieckich, porzucają wnyki lub nie patrolują ich wystarczająco często. Dlatego martwe zwierzę staje się łupem lisów, wilków bądź innych drapieżników i padlinożerców.
100 wnyków w ciągu miesiąca
Niestety przypadki kłusownictwa - jak zauważają leśnicy - nadal nie są rzadkością. W ubiegłym tygodniu RDLP w Olsztynie informowała o dużej liczbie linek znalezionych w tamtejszych lasach. Tylko na terenie nadleśnictw Lidzbark, Spychowo i Szczytno w ciągu ostatniego miesiąca zlikwidowano ponad 100 wnyków. Natomiast na terenie Nadleśnictwa Orneta zatrzymano mężczyznę, który zastrzelił trzy dziki.
Każdego roku na terenie lasów zarządzanych przez Lasy Państwowe wykrywanych jest kilkaset przypadków kłusownictwa. Jak wynika z ubiegłorocznych danych najczęściej ofiarą kłusowników padają jelenie, sarny, dziki, daniele i łosie.
Leśnicy uratowali młodą waderę
We wnyki często wpadają także wilki. W listopadzie strażnicy leśni z Nadleśnictwa Człopa (RDLP w Pile) uratowali młodą samicę wilka. Według leśników wadera w pułapce spędziła, co najmniej dwa dni.
Do kłusownictwa najczęściej są wykorzystywane wnyki, czyli stalowa pętla umieszczana w miejscach migracji zwierząt.
Kłusowników nie zraża groźba wysokich kar - do 5 lat pozbawienia wolności, grzywna do 20 tys. zł i przepadek mienia wykorzystywanego do wykonywania czynu zabronionego (w tym również pojazdów mechanicznych).
polsatnews.pl
Komentarze