Kluzik-Rostkowska: to jest skrajna histeria Kaczyńskiego
- Jarosław Kaczyński ułożył sobie taki scenariusz, w który następnie sam uwierzył - przekonywała we wtorek Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka Platformy Obywatelskiej, w programie "Graffiti". Polityk odniosła się do wypowiedzi prezesa PiS, który protest opozycji określił jako "próbę puczu" i przekonywał, że działania te były zaplanowane, ponieważ wcześniej zamówiono do Sejmu kanapki.
- To jest skrajna histeria Jarosława Kaczyńskiego, która jest poparta skrajnym cynizmem jego otoczenia. Myślę, że większość z nas ma w pamięci zamach stanu, którego próbowano dokonać w lipcu w Turcji. Przypomnę: wojsko, blokowanie mostów, opanowanie lotnisk, wielka siła. Więc to byłby pierwszy na świecie pucz dokonany za pomocą kartki z napisem "wolne media". No to jest tak absurdalne... - mówiła Kluzik-Rostkowska w rozmowie z Martą Kurzyńską.
Przekonywała, że opozycja nie miała nic wspólnego z kanapkami, które "mieli jakoby przygotować sobie wcześniej, przygotowując ten zamach stanu kartkowy". - Gdyby Jarosław Kaczyński miał rację, oznaczałoby, że Joachim Brudziński i Marek Kuchciński są z nami, ponieważ to oni są autorami pomysłu kanapek - powiedziała.
"Absurdalne oskarżenia w stronę opozycji"
Winą za obecną sytuację, ale i za wypowiedzi Kaczyńskiego, Kluzik-Rostkowska obarcza otoczenie prezesa PiS.
- O ile Jarosław Kaczyński, mam poczucie, że jest w histerii po prostu, bo tak bardzo boi się, że straci choć kawałek kontroli, że wysuwa tak absurdalne oskarżenia w stronę opozycji, o tyle otoczenie to jest skrajny cynizm. Bo ja rozumiem, że Joachim Brudziński czy Marek Kuchciński po prostu boją się powiedzieć prezesowi, że to prezydium Sejmu zdecydowało, że będą kanapki, bo mieliśmy głosować do godziny 24. Natomiast przecież ta rozmowa była autoryzowana i nie sądzę, żeby te rozmowy autoryzował sam Jarosław Kaczyński bez wsparcia swojego biura, i po prostu nie wierzę, że współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego nie wiedzieli, jak to z tymi kanapkami było - przekonywała.
Jej zdaniem Kaczyński nie umie wycofać się ze swoich poglądów.
- Ja mam takie poczucie, że Jarosław Kaczyński tak bardzo nie potrafi się cofnąć wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja. Bo przecież ta sytuacja w Sejmie... ona się wzięła z niczego - powiedziała posłanka PO.
Kaczyński: to była próba puczu
- Trzeba to nazwać wprost: to była próba puczu - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w wywiadzie dla tygodnika "wSieci" o ocenę wydarzeń 16 grudnia w Sejmie i wokół niego.
Ocenił, że była to "poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny".
W piątek 16 grudnia w Sejmie podczas głosowań nad poprawkami do projektu budżetu na 2017 r. posłowie opozycji z trybuny sejmowej protestowali przeciwko projektowanym zmianom w zasadach obecności mediów w Sejmie. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wykluczył z obrad posła PO Michała Szczerbę. Posłowie opozycji wobec wykluczenia z obrad posła PO i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, zablokowali mównicę sejmową. Marszałek Kuchciński podjął decyzję o kontynuowaniu obrad w Sali Kolumnowej. Opozycja uznała takie działanie za nielegalne. W głosowaniach na Sali Kolumnowej posłowie w nich uczestniczący uchwalili m.in. budżet na 2017 r. i tzw. ustawę dezubekizacyjną.
Przed Sejmem 16 grudnia wieczorem demonstrowali zwolennicy KOD, Nowoczesnej i Obywateli RP; protestowali przeciwko zmianom organizacji pracy dziennikarzy w Sejmie oraz wspierali protestujących w Sejmie polityków opozycji. Pikiety odbyły się w kilku polskich miastach. Protestujący, którzy w nocy z piątku na sobotę kontynuowali protest przed Sejmem przeszli w marszu wokół sejmowych gmachów; wcześniej zablokowali wyjścia z Sejmu, uniemożliwiając posłom wyjazd samochodami. Posłowie opozycji pozostają na sali plenarnej Sejmu - jak zapowiedzieli będą tam co najmniej do 11 stycznia, gdy rozpoczyna się kolejne posiedzenie Sejmu.
Polsat News, PAP
Czytaj więcej
Komentarze