Szewko krytykuje służby. "Zachowują się jak Louis de Funès"
"Policja znalazła telefon komórkowy należący zapewne do Anisa Amriego, domniemanego sprawcy poniedziałkowego zamachu na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie" - poinformował w piątek niemiecki tygodnik "Der Spiegel". Na telefon natrafiono dopiero we wtorek, podczas ponownego badania śladów. Według policji opóźnienie to efekt "drobiazgowości postępowania na miejscu przestępstwa".
Na telefon marki HTC natrafiono podczas przeszukiwania użytej w ataku ciężarówki. Jak podał "Spiegel": "specjaliści z dziedziny techniki kryminalistycznej prowadzą obecnie intensywne badania zawartych w nim danych".
Zdaniem niemieckich służb, przeoczenie urządzenia podczas pierwszych przeszukań samochodu wynikają, z "preferowania dokładności przed szybkością".
"W dziedzinie techniki kryminalistycznej istnieją standardy dotyczące tego, jak długo trwają badania; konsekwentnie się ich także trzymamy" - powiedział dziennikowi szef berlińskiej policji Klaus Kandt.
Szewko: służby krajów zachodnich podchodzą do sprawy zbyt lekko
- Udawał się na południe Włoch. Być może był już dla niego gotowy przerzut i planował uciec z Europy - powiedział w Polsat News dr Wojciech Szewko, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego.
- To bardzo źle świadczy zarówno o służbach niemieckich jak i francuskich. Mężczyzna ten podróżował przecież przez Francję, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy i gdzie poszukiwany był listem gończym. Jego zdjęcie rozpowszechnione było w mediach, a mimo to poruszał się m.in. po dworcach, które szczególnie obstawione są teraz przez policję - zauważył.
Zdaniem eksperta, historia ta pokazuje wyraźnie, że "pomimo wszystkich zamachów, specjalnych uprawnień i tego, że społeczność europejska zgodziła się zrezygnować z części swoich swobód, służby w krajach zachodnich wciąż bardzo lekko podchodzą do kwestii bezpieczeństwa".
"To jest tragikomedia"
- Oczekujemy, że służby będą się zachowywały jak James Bond, a one się zachowują jak "Żandarm na Emeryturze". Zdaje się, że wygląda to jak scenariusze filmów z Louis de Funès - powiedział odwołując się do czwartej części francuskiej komedii z 1970 roku.
- To jest tragikomedia. To byłoby komiczne, gdyby nie było tragiczne. Ten człowiek był przecież poszukiwany - podkreślił.
W tym miejscu wskazał, że zamachowiec nie uciekał z Niemiec od razu po zamachu. Osiem godzin po zamachu był bowiem w berlińskim meczecie, w którym wielokrotnie bywał również wcześniej w przeszłości.
Zidentyfikowano wszystkich zabitych
"Der Spiegel" poinformował również, że znana jest już tożsamość wszystkich 12 ofiar śmiertelnych poniedziałkowego zamachu.
Według nich zabici to sześciu mężczyzn - pięciu Niemców i polski kierowca ciężarówki - oraz trzy Niemki, Czeszka, Izraelka i Włoszka.
Senator (minister) spraw wewnętrznych w rządzie krajowym Berlina Andreas Geisel powiedział, że spośród 14 osób, które doznały w zamachu bardzo ciężkich obrażeń, kilka jest nadal w stanie zagrożenia życia.
polsatnews.pl, PAP
Komentarze