"To mój kuzyn. Nic złego by nie zrobił" - właściciel firmy o swoim kierowcy
- Z tego co się mogę domyślać, to przyszli, zrobili krzywdę mojemu kierowcy, zabrali ciężarówkę i zrobili to, co zrobili. Taki scenariusz ja widzę - powiedział Polsat News właściciel firmy spedycyjnej Ariel Żurawski. Do jego przedsiębiorstwa należała ciężarówka, która wjechała w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym.
- Chciałbym, żeby prawda była inna. Chciałbym, żeby mojego kierowcę gdzieś zamknęli i nie zrobili mu krzywdy, bo to mój kuzyn - dodał Żurawski.
Właściciel firmy transportowej przyznał, że ostatni kontakt z kierowcą ciężarówki miał w poniedziałek około godziny 12:00. - Kierowca powiedział mi, że Niemcy go nie chcą rozładować. Był na obrzeżach Berlina. Pytał, czy Niemcy go rozładują, ale kazali mu czekać do 8:00 rano następnego dnia. Żona kuzyna powiedziała, że dzwoniła do niego, ale od godziny 16:00 nie odbierał telefonu. - powiedział Żurawski.
Właściciel firmy przyznał, że towar, który przewoziła jego ciężarówka nie był wartościowy dla ewentualnego złodzieja. - To były konstrukcje stalowe, prawie 25 ton stali. Sprawcy mogli pomyśleć, że to fajne, duże auto, którym można zrobić to, co zrobili - powiedział Żurawski.
Ciężarówka wjechała w tłum
W stolicy Niemiec w okolicach dworca kolejowego ZOO samochód ciężarowy wjechał w tłum ludzi przebywających na bożonarodzeniowym jarmarku. Pojazd ma polskie numery rejestracyjne z województwa zachodniopomorskiego. Policja zatrzymała domniemanego kierowcę ciężarówki. Jest przesłuchiwany. Pasażer pojazdu zginął podczas uderzenia.
polsatnews.pl
Komentarze