Próbowali wyłudzić prawie 400 milionów dotacji unijnych, m.in. na cebulę. Jest oskarżenie wobec przedsiębiorców z Gdańska
Pięciu przedsiębiorców oskarżono w związku z wręczeniem oraz obietnicą wręczenia ok. 6 mln zł łapówki dyrektorowi pomorskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Chcieli uzyskać wypłatę unijnych dotacji w wysokości ponad 396 mln zł.
O skierowaniu do Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ aktu oskarżenia poinformował w poniedziałek Mariusz Marciniak - rzecznik prasowy gdańskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, który to wydział- wraz z warszawskim CBA - prowadziłśledztwo w tej sprawie.
Dyrektor ARMiR zgłosił sprawę
Marciniak wyjaśnił, że oskarżeni przedsiębiorcy utworzyli dwie firmy (pierwszą z nich w 2008 r., drugą - kilka lat później), które deklarowały prowadzenie działalności rolniczej (m.in. uprawę i skup marchwi, pietruszki oraz cebuli) i mogły korzystać z dotacji unijnych udzielanych przez pomorski oddział Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR).
Pierwszej z tych firm - spółce "A(…)‑N(…)" - z siedzibą w Choczewku niedaleko Lęborka ARiMR przyznała dotację, ale, nabrawszy podejrzeń dotyczących jej działalności, wstrzymała wypłatę części środków w wysokości 76,5 mln zł. Druga firma - spółka "N(…)-F(…)" z siedzibą w Lęborku dopiero starała się o dotację w wysokości 320 mln zł.
Przedsiębiorcy reprezentujący obie firmy kilkakrotnie spotykali się z dyrektorem pomorskiego oddziału ARiMR, oferując mu łapówkę za pomoc w pozyskaniu środków. Przedsiębiorcy proponowali dyrektorowi w zamian 1,5 procent z 396,5 mln zł (to łączna wartość środków, o które zabiegali oskarżeni), czyli prawie 6 mln zł.
Rozbieżne zeznania
Jak wyjaśnił Marciniak, dyrektor pomorskiego oddziału ARiMR zgłosił sprawę CBA, a funkcjonariusze Biura urządzili - z pomocą dyrektora - zasadzkę: pod koniec kwietnia 2014 r. doszło do kontrolowanego przez Biuro przekazania pieniędzy. - Oczywiście dyrektor pomorskiego oddziału ARiMR, jako że zgłosił przestępstwo, nie ponosi w tej sprawie żadnej odpowiedzialności - zaznaczył Marciniak.
Poinformował, że oskarżeni "złożyli rozbieżne wyjaśnienia, częściowo zgodne z ustaleniami poczynionymi w śledztwie". Przedsiębiorcom grozi kara więzienia od 2 do 12 lat. Po zatrzymaniach, które miały miejsce w 2014 r., trafili oni do aresztu. Po kilku miesiącach wszyscy zostali zwolnieni - zastosowano wobec nich środki zapobiegawcze w formie dozoru policyjnego, poręczeń majątkowych itp.
Marciniak poinformował też, że ustalenia śledczych pozwalają na postawienie tezy, zgodnie z którą "założeniem grupy osób skupionych wokół spółek »A(…)‑N(…)« i »N(…)-F(…)« nie była deklarowana produkcja rolna, lecz wykorzystanie istniejących mechanizmów prawnych w celach przestępczych". Zdaniem śledczych, założyciele obu spółek stworzyli je po to, by "wyłudzić nienależne środki finansowe wielkiej wartości".
Ziemniaki zamiast marchwi, cebuli i pietruszki
W opinii śledczych wydajność produkcyjna przynajmniej jednej ze spółek mogła być w dokumentach znacznie zawyżana, co umożliwiało uzyskiwanie wyższego niż należne refinansowania inwestycji (przechowalni warzyw, sprzętu mechanicznego, hal, samochodów i linii technologicznych).
Zdaniem prokuratorów, podejrzani, składając dokumenty w pomorskim oddziale ARiMR, wnioskowali też o refinansowanie budynków, linii produkcyjnych i sprzętu, które nie zostały wybudowane albo nie zostały faktycznie kupione. W niektórych przypadkach wartość sprzętu lub nieruchomości była z kolei znacznie niższa niż ta wskazana we wnioskach o refinansowanie.
Według ustaleń prokuratury, jedna ze wspomnianych spółek wykorzystywała środki unijne niezgodnie z ich przeznaczeniem. Jedynie minimalne ilości marchwi, cebuli i pietruszki trafiały na rynek. Zamiast tych warzyw (których produkcja wiązała się z refinansowaniem), grupa produkowała, przechowywała i przerabiała ziemniaki, które refinansowaniem objęte nie były.
Trwają też inne śledztwa
Marcinak poinformował, że w części dotyczącej nieprawidłowości związanych z wykorzystywaniem środków unijnych śledztwo nadal jest prowadzone. - Przedmiotem zakończonego postępowania, były jedynie wątki korupcyjne - zaznaczył.
W trakcie śledztwa natrafiono też przypadkowo na inne przestępstwo, którego miał się dopuścić znajomy jednego z pięciu oskarżonych. Mężczyzna ten chciał w 2014 r. uzyskać nominację na stanowisko polskiego ambasadora we Francji. Korzystając z pośrednictwa jednego z pięciu oskarżonych ws. dotacji unijnych, oferował, że - w zamian za poparcie zabiegów o stanowisko ambasadora - sfinansuje budowę dachu jednego z bydgoskich kościołów (jego proboszcz był zapraszany na uroczystości organizowane przez kancelarię ówczesnego prezydenta RP). Mężczyzna ten także usłyszał zarzut składania korupcyjnych propozycji.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze