Nie żyje aktor z "Nie ma mocnych". Andrzej Wasilewicz miał 65 lat
W Nowym Jorku zmarł aktor, poeta, autor ballad o "Solidarności" Andrzej Wasilewicz. Znany był m.in. z roli Zenka - narzeczonego Ani (Anny Dymnej) w komedii Sylwestra Chęcińskiego "Nie ma mocnych" (1974), drugiej części sagi o Kargulach i Pawlakach. Wasilewicz zmarł 13 grudnia w szpitalu na Long Island na chorobę Parkinsona, z którą zmagał się od wielu lat.
Ten absolwent warszawskiej PWST w latach 1975-1980 występował na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie.
Wasilewicz zagrał w ponad 20 filmach, w tym także w trzeciej części sagi Chęcińskiego "Kochaj albo rzuć" (1977) oraz w filmach: "Aria dla Atlety" (1979), "Miś" (1980), "Szczęśliwego Nowego Jorku" (1997). W siedmiogodzinnym serialu "Trzecia granica" (1975) odtwarzał się rolę kuriera tatrzańskiego Andrzeja Bukowiana.
Patriota w Ameryce
Na początku lat osiemdziesiątych Wasilewicz wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Studiował reżyserię na Uniwersytecie Columbia. Wsławił się w środowisku polonijnym jako wykonawca ballad, m.in. o "Solidarności". Pisał do nich słowa i muzykę. Produkował programy dla polskiej telewizji w Nowym Jorku. Brał też udział w akcjach protestacyjnych przeciw polityce władz PRL po wprowadzeniu stanu wojennego.
Działalność Wasilewicza zakłóciły ciężkie choroby. Jak mówił, nabawił się ich podczas rejsu jachtem dookoła świata. Podczas występu w klubie Warsaw w Polskim Domu Narodowym na Greenpoincie przed kilkoma miesiącami miał poważne problemy z poruszaniem się. Prezentował tam m.in. pieśni patriotyczne z czasów stanu wojennego.
"Zawsze miły i uśmiechnięty"
- Andrzej oprócz tego, że był aktorem i działaczem Solidarności, był poetą. W siedemdziesiątych latach był ulubieńcem polskiej publiczności. Grał w cyklu filmów o Kargulach m.in. z Anna Dymną i Władysławem Hańczą. Komponował też muzykę do swoich ballad - powiedziała dyrektorka Festiwalu Polskich Filmów w Nowym Jorku Hanna Kosińska-Hartowicz. Dodała, że w trudnych czasach choroby aktor wspominał często okres, kiedy był popularny.
- Pamiętam, że zawsze był miły i uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia i ludzi. Pozostaje w mojej pamięci jako duży, ciepły i serdeczny człowiek. Umarł w rocznicę stanu wojennego - powiedziała Kłosińska-Hartowicz.
Jedyna córka zmarłego, Nicole Wasilewicz, mieszka w Meksyku.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze