To Petru stoi za debatą w europarlamencie? "O nic nie zabiegałem"

Polska
To Petru stoi za debatą w europarlamencie? "O nic nie zabiegałem"
PAP/Tomasz Gzell

Lider Nowoczesnej Ryszard Petru powiedział w piątek, że nie zabiegał o przeprowadzenie debaty w Parlamencie Europejskim nt. sytuacji w Polsce. O nic nie zabiegałem - podkreślił Petru. Debata ma się odbyć 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. O tym, że to Petru stoi za debatą poinformowała korespondentka RMF.

Petru był pytany na piątkowej konferencji w Sejmie, czy prawdą są medialne doniesienia, że to on jest inicjatorem debaty w Parlamencie Europejskim 13 grudnia oraz jak ocenia to, że zostanie ona przeprowadza.

 

- To, że Parlament Europejski chce debatować nie jest żadnym zaskoczeniem, cały czas Komisja Wenecka i Komisja Europejska są w procesie badania praworządności w Polsce, natomiast uważam, że ten termin debaty jest niefortunny - powiedział Petru.

 

Dopytywany, czy to on był inicjatorem debaty odpowiedział, że Nowoczesna nie jest obecna w PE.

 

- Nie mamy jeszcze naszych posłów; rozumiem, że niektórym wydaje się, że jestem w stanie organizować debaty i decyzje na poziomie europejskim, ale tak dobrze jeszcze nie jest - podkreślił lider Nowoczesnej.

 

Dopytywany, czy zabiegał o tę debatę - zaprzeczył. - O nic nie zabiegałem - oświadczył. 

 

Ze źródeł zbliżonych do PE o debatę zawnioskowało Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy. Decyzja w tej sprawie została podjęta przez konferencję przewodniczących europarlamentu, czyli szefów frakcji oraz przewodniczącego PE Martina Schulza.

 

Wg. informacji RMF decyzję, by starać się o debatę 13 grudnia, europejscy liberałowie podjęli razem z Ryszardem Petru podczas kongresu ALDE, który odbywał się w Warszawie w dniach 1-3 grudnia. 

 

- Petru walczy o przywództwo opozycji w Polsce, widzi w takiej debacie na europejskim forum swoją szansę - skomentował jeden z rozmówców w europarlamencie.

 

Termin przypadkowy, ale symboliczny

 

O włączeniu do porządku obrad PE w Strasburgu debaty na temat praworządności w Polsce zdecydowała w czwartek po południu Konferencja Przewodniczących, czyli liderzy frakcji politycznych i przewodniczący europarlamentu. Będzie to czwarta w tym roku debata PE na temat Polski. Termin wyznaczono na wtorek, 13 grudnia, w 35. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.

 

- Uczestniczyłem w konferencji przewodniczących PE i (...) mogę powiedzieć, że nie było mowy o tej zbieżności dat - powiedział Duch na konferencji prasowej.

 

Według niego, na czwartkowym spotkaniu Konferencji Przewodniczących to Zieloni rozpoczęli dyskusję na temat Polski.

 

Jak powiedział rzecznik frakcji Zielonych Christopher Jones, choć zbieżność terminu debaty z rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce nie jest zamierzona, to ma to dla Zielonych symboliczne znaczenie. Według Jonesa zmiany w polskiej ustawie o zgromadzeniach jeszcze bardziej osłabiają rządy prawa w Polsce.

 

Zieloni zaniepokojeni zapowiedziami wycofania konwencji antyprzemocowej

 

- Jesteśmy zaniepokojeni planowanymi zmianami w polskiej ustawie o zgromadzeniach oraz zapowiedziami, ze Polska może wycofać się z Konwencji Stambulskiej w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet - powiedział Jones na konferencji prasowej.

 

Debata PE na temat praworządności w Polsce rozpocznie się we wtorek po południu od oświadczenia Komisji Europejskiej na ten temat. W piątek rzecznik KE Alexander Winterstein powiedział, że pierwszy wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans, który zajmuje się sprawą praworządności w Polsce, analizuje odpowiedź rządu w Warszawie na jego rekomendacje oraz "narzędzia, jakie ma do dyspozycji". Przedstawi on swą ocenę kolegium komisarzy, gdy uzna, ze nadszedł właściwy moment - oświadczył Winterstein.

 

Rekomendacje KE były drugim etapem procedury praworządności. Jeśli Komisja uzna, że odpowiedź polskiego rządu nie jest zadowalająca, mogłaby przejść do trzeciego etapu procedury, czyli uruchomienia artykułu 7 unijnego traktatu i wniosku do Rady UE o stwierdzenie zagrożenia dla praworządności w Polsce.

 

Wniosek taki może zgłosić także Parlament Europejski. Jak powiedział w piątek rzecznik PE, nie jest w stanie ocenić, czy jest wola polityczna, by podjąć taką decyzję.

 

Artykuł 7 umożliwia w ostateczności nałożenie sankcji na kraj członkowski, w tym zawieszenie prawa głosu tego kraju. Wymaga to jednak jednomyślnego uznania przez przywódców państw unijnych (bez kraju, którego dotyczy problem), że zasady rządów prawa są naruszane.

 

PAP, RMF



az/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie