Ostatnia droga piłkarzy Chapecoense, w strugach deszczu...
Pogrążone w smutku brazylijskie Chapeco pożegnało 50 ofiar katastrofy lotniczej w Kolumbii. Zginęli zawodnicy, działacze i sztab szkoleniowy miejscowego klubu piłkarskiego Chapecoense.
W sobotę rano 50 trumien z ofiarami katastrofy przewiezionych zostanie ulicami Chapeco na stadion miejscowej drużyny piłkarskiej - Arena Conda. Tu odbyły się główne uroczystości żałobne i pożegnanie zawodników Chapecoense, klubu założonego przed 43 laty, którego momentem chwały miał być udział w kontynentalnym finale rozgrywek pucharowych przeciwko Atletico Nacional Medellin.
Zespół z 200-tysięcznego miasta w południowej Brazylii miał bardzo udany sezon. Do ekstraklasy wrócił w 2014 roku, a już dwa lata później awansował do finału Copa Sudamericana (odpowiednika Ligi Europejskiej), eliminując wcześniej m.in. argentyńskie San Lorenzo i Independiente. W finale tak prestiżowych rozgrywek miał zagrać po raz pierwszy.
Obok mieszkańców miasta, kibiców piłkarskich i licznych delegacji sportowych w pogrzebie wziął udział szef FIFA Gianni Infantino, który przerwał z tego powodu podróż do Australii, a także brazylijski premier Michel Temer.
- To straszne uczucie czekać tu, by zobaczyć mojego syna powracającego w trumnie - powiedziała przed pogrzebem na stadionie Ilaide Padilha, matka jednej z ofiar, 31-letniego bramkarza Danilo. Został on wydobyty żywy z wraku, ale zmarł w szpitalu kilka godzin później.
- Byłem tu w deszczu, oglądałem jak grają, walczą, wygrywają. A dziś jestem tu, żeby ... oddać hołd naszym barwom - mówił jeden z kibiców.
Także w piątek trumny z ciałami pięciu członków załogi samolotu, obywateli Boliwii, zostały przewiezione do kraju na pokładzie Herkulesa armii boliwijskiej. Do swych krajów przewiezione już zostały inne ofiary - Wenezuelczyk i Paragwajczyk oraz sześciu obywateli Brazylii.
Czarterowy samolot boliwijskich linii Lamia, z 77 osobami na pokładzie, rozbił się w poniedziałek podczas próby podejścia do lądowania. Samolot wiozący m.in. ekipę Chapecoense, wystartował z Santa Cruz de la Sierra w Boliwii i rozbił się kilka minut przed lądowanie w porcie lotniczym Rionegro koło Medellin. Według wstępnych ustaleń przyczyną katastrofy był brak paliwa.
Katastrofę przeżyło sześć osób uratowanych podczas akcji prowadzonej w ciemnościach i ulewnym deszczu, w górzystym terenie, na wysokości 3300 metrów nad poziomem morza.
PAP/RTR
Czytaj więcej
Komentarze