Tusk nie zamierza wycofywać się z polityki unijnej
Szefowie KE i Rady Europejskiej Jean-Claude Juncker oraz Donald Tusk wyrazili żal z powodu zapowiedzianego odejścia z polityki unijnej przewodniczącego PE Martina Schulza. Zapowiedzieli jednak, że żaden z nich nie zamierza rezygnować ze swej funkcji.
Ogłoszenie przez Schulza, że nie będzie starał się o kolejną kadencję na stanowisku szefa Parlamentu Europejskiego na nowo ożywiło polityczny spór o podział kluczowych stanowisk w UE. Socjaliści, którzy do tej pory mieli fotel przewodniczącego europarlamentu, już zapowiedzieli, że nie zgodzą się na "prawicowy monopol w instytucjach unijnych".
Juncker i Tusk, którzy należą do centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej, byli pytani o tę kwestię podczas ich wspólnej konferencji prasowej po zakończeniu szczytu UE-Ukraina.
- To koniec kadencji Martina Schulza. Moja współpraca z nim była czymś niesamowitym i wspaniałym. On jest również moim przyjacielem, nie tylko współpracownikiem i sojusznikiem. To bardzo naturalna kolej rzeczy, jeśli mandat się kończy, musisz znaleźć inny sposób na wyrażenie swoich pragnień, czy idei. Jestem absolutnie pewien, że Martin Schulz będzie tak samo efektywny w niemieckiej polityce jak był w Brukseli - oświadczył Tusk.
"Schulz przyda się w Berlinie"
W trakcie pytań o to, czy któryś z nich zrezygnuje ze swej funkcji, Juncker wtrącił, wskazując na Tuska, że pytanie powinno dotyczyć tego, czy to szef Rady Europejskiej pójdzie za przykładem Schulza. Polak odpowiedział w żartach, że nie musi, ponieważ jego kadencja się kończy.
Szef Komisji podkreślił, że bardzo żałuje decyzji Schulza o nieubieganie się o kolejną kadencję jako przewodniczącego PE.
- W ciągu ostatnich kilku lat pracowałem z nim bardzo blisko, co przyczyniło się do dobrych relacji pomiędzy PE, a KE - oświadczył Juncker.
Szef Komisji dodał, że Schulz to nie tylko Europejczyk z przekonania, ale też Europejczyk bardzo przekonujący, co - podkreślił - było bardzo użyteczne w Brukseli.
- Ale będzie również użyteczne w Berlinie - zaznaczył.
Chadecy chcą swojego przewodniczącego PE
O ile kadencja Junckera trwa pięć lat, to 2,5-letnia kadencja Tuska kończy się za kilka miesięcy. Jego przyszłość w Brukseli może stanąć pod znakiem zapytania, jeśli chadecy - jak planują - przejmą fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Podsekretarz włoskiego rządu do spraw europejskich Sandro Gozi powiedział w czwartek agencji Ansa, że jeśli Europejska Partia Ludowa (do której należy Tusk), otrzyma stanowisko szefa PE, to wówczas "otwiera się sprawa stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej".
Chadecy przekonują jednak, że wybór szefa Rady nie ma nic wspólnego z wyborem przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
PAP
Czytaj więcej