Akty oskarżenia ws. działań "grupy mokotowskiej". "To nie zamyka sprawy"
Dwa akty oskarżenia wobec w sumie 17 podejrzanych, dotyczące porwań dla okupu i zabójstw z lat 2002-05 przez członków tzw. grupy mokotowskiej, w tym w Warszawie, skierowała do stołecznego sądu Prokuratura Okręgowa w Płocku (Mazowieckie).
Oba akty oskarżenia związane są z trwającym od 2004 r. wielowątkowym śledztwem w sprawie działalności zorganizowanej grupy przestępczej nazywanej "gangiem obcinaczy palców" i obejmują porwania kilku osób oraz zabójstwo jednej z nich. Porywacze wysyłali bliskim ofiar ich obcięte palce, aby wymusić okup.
W 2008 r. policja ujęła Wojciecha S., Marcina S. i Artura N. z tego gangu. Według policji w latach 2002-2005 gang miał porwać ok. 20 osób, których uprowadzano wprost z ulic. Często przebierano się za policjantów. Gang miał wyłudzić od rodzin uprowadzonych równowartość 7 mln zł.
Inne wątki wyjaśniane
Jak poinformowała w poniedziałek rzeczniczka płockiej prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska, oba akty oskarżenia trafiły już do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Jeden akt oskarżenia obejmuje 14 członków tzw. grupy mokotowskiej oraz osoby, które współpracowały z tą grupą i dotyczy uprowadzeń dla okupu, których dokonano w latach 2002-05 na terenie Warszawy i okolic, a także zabójstwa osoby porwanej oraz dwóch innych osób niezwiązanych z uprowadzeniami. W sprawie tej jednemu z podejrzanych przedstawiono 18 zarzutów.
Drugi akt oskarżenia przeciwko 3 osobom związanym z tzw. grupą mokotowską dotyczy także uprowadzeń dla okupu z lat 2002-05 oraz zabójstwa osoby porwanej - tej samej, co w pierwszym akcie oskarżenia.
- Oba akty oskarżenia nie zamykają sprawy. Pojawiają się jeszcze wątki, które są nadal wyjaśniane - powiedziała rzeczniczka płockiej prokuratury, pytana o postępowanie w sprawie tzw. grupy mokotowskiej.
Porwania dla okupu
W sierpniu przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończył się proces 10 oskarżonych o dokonanie w latach 2004-05 w stolicy kilku porwań - dwóch oskarżonych w tej sprawie zostało nieprawomocnie skazanych na kary od dwóch do trzech lat więzienia, a ośmiu sąd uniewinnił, głównie z powodu błędów w śledztwie. Proces trwał od 2006 r.
W tamtej sprawie Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła oskarżonym udział w kilku porwaniach dla okupu, połączonych ze "szczególnym udręczeniem". Porwani odzyskali wolność po wpłaceniu okupu. Za jednego zapłacono np. równowartość 138 tys. dolarów, a za innego - ponad 300 tys. euro; jednego porwanego zwolniono bez okupu.
"Wraca czas bezkarności"
W 2008 r. było głośno o uchyleniu aresztów wobec oskarżonych. - Wraca czas bezkarności przestępców - mówił wtedy prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Mamy tutaj do czynienia z czymś, co powinno być konkretnie zbadane, mam na myśli rolę pani sędzi Piwnik. Przypominam, że ona była też ministrem sprawiedliwości i to wszystko chyba składa się w jakąś całość - dodał. Prowadząca proces sędzia Barbara Piwnik replikowała wtedy, że Kaczyński był "zapewne celowo wprowadzany w błąd". Dodała, że ten akt oskarżenia nie obejmował zabójstw lub uszkodzeń ciała.
Porwaniami, których mieli dokonać członkowie tego gangu, były m.in. uprowadzenia w 2004 r. Hindusa Harisha H. oraz w 2005 r. studentki Eweliny B. - dotychczas nie udało się ich odnaleźć. Choć rodzina dziewczyny zapłaciła okup, nie została ona zwolniona. Rodzina Hindusa dostała kilka przesyłek z jego palcami - według śledczych obcięto je z martwego ciała. Dotychczas znaleziono ciało Mariusza M. (rodzinie przesłano wcześniej jego palec).
W sprawie pojawia się także wątek podwójnego zabójstwa z 2003 r. członków tzw. grupy żoliborskiej, Macieja S., ps. "Konik" i Włodzimierza Ch., ps. "Buła", którzy zostali zastrzeleni w jednej z warszawskich siłowni.
PAP
Czytaj więcej